Tess

DWIE SIOSTRY (10)

Poprzednia część Wersja do druku

DWIE SIOSTRY

Część 10: Rozmyślania.

ANTAR – 14.11.1999 – Godzina 22.35 wieczorem.
Maria wyszła ze statku. Była zmęczona podróżą międzyplanetarną, a raczej międzygalaktyczną. Chciała się spotkać z Kavarem. Tak dawno z nim nie gadała. Nie widzieli się bardzo długo. W tym życiu Maria go nie widziała jeszcze. Wiedziała że to nie gierki z FBI, tylko z okrutną istotą. Nie bała się go. Musiała się pilnować, aby nie wydać własnych zamiarów. Pamiętała dawnego Kavara, gdy był dobry. Te czasy dawno jednak minęły. Maria wątpiła czy jeszcze powrócą. Dziwiła ją nagła zmiana Kavara, to było zupełnie do niego niepodobne. Nieraz myślała że może ktoś ma nad nim kontrolę, ale nikt sensowny nie przychodził jej do głowy. Chociaż cofając się wstecz do poprzedniego życia to istniała taka osoba. Była by do tego zdolna, ale ona nie żyła i to od dawna. Maria przestała rozmyślać, musiała przestać szukać winnych. Nie dawało jej to jednak spokoju. Za każdym razem gdy próbowała wmówić sobie że Kavar się po prostu zmienił dopadał ją dziwny lęk. Przeczucie że to tylko głupie pozory, które mają na celu oszukanie innych. Myśl o jego nagłej zmianie postawy z wrażliwego, inteligentnego, pragnącego spokoju antarianina do zimnego, oschłego, wyrafinowanego i pragnącego wojny i władzy wydawała się jej niemożliwa i powracała do niej jak bumerang. Maria pragnęła całą sobą aby to była prawda. Nie było jednak istot które mogły panować nad Kavarem. Zawsze był on zdecydowany. Wiedział czego chce, gdy wyznaczył sobie cel to musiał go osiągnąć. Był wzorem dobroci, uczciwości. Wraz z wylądowaniem na Antarze i zbliżaniem się do pałacu Maria czuła coraz silniejszy lęk. Strach jakiego nigdy nie odczuwała. Nie wiedziała co się z nią dzieje. Jakby szła prosto do bram piekieł. Pamiętała poprzednie życie i uczucia jakich doznawała. Pamiętała że na Antarze zawsze czuła się tak bardzo bezpiecznie. Za każdym razem gdy zbliżała się do pałacu ta pozytywna energia rosła w potęgę. Pałac był najbardziej bezpiecznym miejscem jakie znała. Nie wyobrażała sobie bezpieczniejszego miejsca, ponieważ już bardziej bezpiecznie być nie mogło. A teraz z każdym krokiem stawianym w stronę pałacu czuła zło. Nie mogła uwierzyć że tak bardzo się zmieniło. Ostatnio gdy była na Antarze, czyli poprzednie życie także nie wspominała najlepiej. Antar, ani pałac nie byli wtedy już tak bezpieczne. Ale teraz było jeszcze gorzej. Nie chciała tam iść. Wiedziała jednak że tam jest Vilandra i że nie może jej pozostawić samej sobie. Kavar zrobi z niej potwora. Istotę całkowicie niezdolną do uczuć i współczucia. Na to pozwolić nie mogła. Musi zabrać stąd Vilandrę póki nie zdobędzie władzy i nie przywróci dawnego porządku i szczęścia tej planecie. Planecie i całemu Układowi Pięciu Planet. Nie pozwoli skrzywdzić Lonnie. Dziewczynka musi być bezpieczna i wychowana przez swoich prawdziwych rodziców. Maria obiecała sobie że ją uratuje przed złem i tak zrobi.
Idąc główną ulicą widziała zniszczenie. To nie był już Antar, tylko gruzy, zniszczenie i cierpienie. Czuła się odpowiedzialna za Antarczyków i cały Antar. To był jej dom, który powierzono jej i jej mężowi. On jednak najprawdopodobniej nigdy tu nie wróci na Antar. Tak będzie najlepiej dla każdego. Skoro jest odpowiedzialna za swój lud to mu pomorze. Przywróci planecie dawną świetność, ustrój. Każdy będzie znowu wolny i szczęśliwy. Nie będzie się przyglądać temu całemu złu z boku. Powstrzyma je raz na zawsze. Odda choćby życie ale spełni tą obietnicę. Wszyscy znowu będą szczęśliwi i wolni.
Maria chciała znowu być na Ziemi. Zawsze fascynowała ją ta planeta. Jednak to nie ona była jej domem. Jej dom stanowił Układ Pięciu Planet. Stąd ma wspaniałe wspomnienia. Chociaż jest ich też wiele z Ziemi, z Roswell. Poznała tam Kyla, Alexa i Liz. Wiedziała że będzie musiała uważać także co do ziemskiej trójki. Mają dla niej być wrogami. Tak to ma przynajmniej wyglądać. Bardzo się martwiła jak sobie bez niej poradzą. Oni nigdy o tym nie wiedzieli, ale była ich obrońcą. Zawsze ich strzegła, ale dyskretnie. Bała się że jej tego nigdy nie wybaczą, nie chciała aby ją znienawidzili. Pamiętała jednak że nie mogła postąpić inaczej. Nie ważne są konsekwencje jakie poniesie, tylko zadanie. Musi je wykonać z chirurgiczną precyzją, a nawet lepiej. Jeżeli się pomyli to będzie koniec. Nic już wtedy nie uratuje jej przyjaciół, Antaru. Zapanuje chaos i nieład i pozostanie wtedy tak na zawsze. Miała nadzieję że ludzie Kavara na razie nic nie zrobią Maxowi, Michaelowi, Isabell i Tess. Obawiała się także o życie Liz, Alexa i Kyla. Pomimo krzywd jakie Kavar wyrządził jej i innym nie chciała go zniszczyć, a to oznaczało jego śmierć. Przed oczyma miała wszystkie obrazy zła spowodowane przez niego. Był jednak jej rodziną. Jedna jej część domagała się zemsty za jego postępowanie które zniszczyło i zabiło miliony istot. Miała dla niego jednak litość i znowu dziwne dotąd nieznane uczucie że to nie jest prawdą. To nie mogła być jednak prawda. Uczucie jednak nie znikało, pojawiało się zawsze wraz z myślami o Kavarze. Nigdy jej intuicja nie zawiodła. Wewnętrzy głos mówił jej aby posłuchała swoich przeczuć.
Maria dobrze wiedziała że jest potrzebna Kavarowi. Z pewnością będzie chciał ją zmusić w jakiś sposób, aby mu przekazała tron. Musi uważać cały czas, aby nie wpaść w jego sidła. Zabić jej nie zabije, co najmniej nie teraz. Postara się z nim pójść na ugodę, co najmniej w pozorach. Dobrze było by go tak oszukać jak Pierca, ale to nierealne. Nie jest tak naiwny jak był Pierc, przewidzi że coś kombinuje. Zrobi to w bardziej wyrafinowany sposób. Stworzy pozory okrutnej i nabierze wtedy Kavara. Trzeba być tylko przekonującą i sprytną. Taką taktykę obierze w walce z nim. Jednak nie wszystko da się przewidzieć. Czasami niby jedna osoba może radykalnie zmienić plany tak by rozsypały się jak domek z kart.

Ciąg dalszy nastąpi.


Poprzednia część Wersja do druku