Tess

DWIE SIOSTRY (6)

Poprzednia część Wersja do druku Następna część

DWIE SIOSTRY

Część 6: Porwanie Michaela i Ona.

Ziemia – 14.11.1999.

Michael jak zwykle z rana przygotowywał się do pójścia do budy. Nie cierpiał tam chodzić, ale cóż, musiał. Zresztą wszyscy jego przyjaciele tam chodzili. No i Maria. " Michael przestań o niej myśleć, zerwaliście. Ty tak chciałeś i ona. Nie błąd zerwaliście bo ona potrzebowała czasu aby się z tym wszystkim uporać. Ale z czym do diabła. Przez moje poprzednie życie? Przecież ja go nawet nie pamiętam, nie wiem jak miałem tam na imię, jak ona miała. Isabell jest dla mnie kimś szczególnym i nie ukrywam tego, jest dla mnie jak dobra przyjaciółka, jak siostra, ale nic więcej. I ona musi uporać się z tym że kiedyś, w poprzednim życiu na jakiejś tam planecie ja i Isabell byliśmy małżeństwem. Ona zgłupiała, jeżeli już ktoś powinien potrzebować czasu na poukładanie sobie tego wszystkiego to mógłbym być to ja. Na pewno ja, no i ewentualnie Isabell. Ją jednak tak jak mnie nie wzrusza specjalnie to że tam gdzieś, dawno temu w kosmosie byliśmy parą. Skoro głównych zainteresowanych, a raczej najbardziej dotyczących tego całego zamieszania to nic nie obchodzi, to co jej do tego. Racja zapomniałem Maria i Isabell to siostry. Isabell jest ok., ale Maria ze wszystkiego robi wielkie coś. Issy wodzi wzrokiem za Alexem, to przecież widać. No gdyby jeszcze Isabell miała wątpliwości że czuje do mnie coś więcej niż jak do przyjaciela to się jeszcze da zrozumieć. Ale tak nie jest, nie było i nie będzie. O co więc Marii chodzi? Nie mam, zielonego pojęcia. Zerwała ok., ale ja nie będę jej błagać żeby wróciła. Sama przyleci z podkulonym ogonem jak pies i będzie te swoje tłumaczonka że ona nie chciała, że przeprasza i takie tam podobne. Poczekam, a wtedy to ja będę górą." – myślał Michael. Nie był szczęśliwy że Maria zerwała. Nie sprzeciwiał się, a nawet przytaknął że tak będzie lepiej, chociaż tak naprawdę nie chciał tego. Starał się tego uniknąć, ale się mu to nie udało. – Musisz zacząć nad sobą panować i nad swoimi myślami Michael. – powiedział do siebie na głos. Założył buty i wtszedł do szkoły.

—Wyszedł, zaraz będzie przechodził koło parku. Wtedy go zgarniecie. Trzymamy się planu, cała akcja ma być przeprowadzona sprawnie i ci najważniejsze bez świadków. – facet siedzący w samochodzie mówił przez telefon.

—Dobra, za dwie minuty bierzemy go. – odpowiedział ktoś po drugiej stronie .

Michael szedł spokojnie do szkoły. Nie podejrzewał że ktoś go obserwuje. O tej porze ludzie byli jeszcze w domu, w pracy, bądź młodzież szła do szkoły. Nagle podbiegło do niego od tyłu dwóch facetów. Zanim zdążył zareagować przyłożyli mu coś do twarzy i stracił przytomność.

—No to się zaczęło.- sama do siebie powiedziała dziewczyna w blond włosach. Wyjęła telefon komórkowy z kieszeni, wykręciła numer i – Proszę mnie połączyć z FBI.

—Chwileczkę.

—FBI – wolała się upewnić że to oni.

—Tak, kto mówi. – zapytała się jej kobieta.

—Nie ważne. Proszę mnie połączyć z agentem Pierc'em.

—Słucham, proszę chwileczkę poczekać. – po dłuższej przerwie. – Przykro mi, ale nie ma takiego agenta. -Jasne, agent Pierc nie istnieje. Mnie nie oszuka i tak się z nim skontaktuję. Do widzenia.- i rozłączyła się. Chwilę stałą zamyślona, po czym rozejrzała się dookoła, usiadła na ławce i zamknęła oczy. Można pomyśleć że nad czymś intensywnie myślała, próbowała się skupić, gdy tak naprawdę odnalazła go w swoim umyśle. – Świetnie, no to mam twój numer. Mówiłam że mnie nie oszukasz. – Znowu wzięła telefon i wykręciła numer. – Agent Pierc?

—Kto mówi. Ten numer jest zastrzeżony. – powiedział głos mężczyzny.

—Za pół godziny przy mieszkaniu Michaela Guerina. Tylko bez obstawy, jestem człowiekiem. W zamian za małą przysługę udzielę ci kilka bardzo interesujących informacji o kosmitach.

—Dobrze, ale bez numerów. Jak cię poznam?

—To ja poznam ciebie. – i wyłączyła się. – Ale jesteś głupi. W zamian za te informacje będzie mi jadł z ręki. Szkoda tylko że fałszywe informacje. – dziewczyna z szerokim uśmiechem na twarzy wyszła z parku.

Pół godziny później Pierc był już w umówionym miejscu. Nie był głupi, wiedział że to prawdopodobnie może być kosmita, więc miał obstawę. Stała w bezpiecznej odległości i sądził że jest dobrze ukryta. Podeszła do niego młoda dziewczyna:
Witam, tylko bez sztuczek Pierc. Nie dotrzymałeś umowy, masz obstawę. – dumnie i z wyniosłością mu powiedziała. Pierca aż zamurowało. Nikt nigdy nie wykrył jego "tajnej" obstawy.

—Skąd mam mieć pewność że jesteś człowiekiem i skąd wiesz o obstawie? – ta dziewczyna, była dla niego zagadką i to niebezpieczną i bardzo inteligentną.

—Nie jestem sama. Ktoś mi pomaga. Więc nie próbuj mnie tknąć, bo wtedy cały świat dowie się o tobie, kosmitach i o tym w jaki sposób ich badasz. Nie pytaj. Chcesz wiedzieć skąd to wszystko wiem? Prawda. Nie odpowiem ci na to pytanie. Mam kogoś w telewizji. Jeżeli stanie mi się coś złego mój wspólnik przekaże to tej osobie, a wtedy jesteś skończony. Ty, oddział specjalny wszystko co jest z tobą i z oddziałem wspólnego rozleci się jak domek z kart. Dowodem może być wiedza którą posiadam o twoich ochroniarzach.

—Czego chcesz w zamian za informacje? – zaskoczyła go, uprzedziła go z jego pytaniami. Pierc już wiedział że ma pętlę na szyi. Gdyby nie to że wie że ma przy sobie swoich ludzi nie uwierzyłby jej.

—Chcę zobaczyć Michaela. Chcę widzieć jak będziesz go badał, przeprowadzał testy, torturował. Chcę widzieć wszystko. Jeżeli się nie zgodzisz to informacje odlecą i nigdy nie będziesz miał drugiej szansy.
On nie powie ci prawdy, nie zdradzi gdzie znajduję się jego planeta. Nic ci nie powie. Jestem twoją jedyną szansą. Nie obchodzi mnie to że zginie. Mam w tym własne interesy. Chcę zobaczyć ile wytrzyma, widzieć jego cierpienie i ... śmierć. Chcę widzieć jak będzie umierał w cierpieniach.

—Po co ci to? – Piers nie wiedział czego tego tak bardzo pragnie.

—Zgarnąłeś go, a nie wiesz kim jestem. Widać jak interesujesz się ludźmi wśród których się obraca.

—Jesteś jedną z nich.

—Nie jedną z nich, jestem przyjaciółką. Dobrą przyjaciółką.

—Tak, przypominam sobie jesteś....

—Lepiej choćmy, ktoś może nas zobaczyć. Rozumiem że wchodzisz w to?!

—Tak. Jeszcze jedno. Co zrobisz później gdy już nie będzie żył. Skąd mam mieć pewność że mnie nie wydasz?

—Nie możesz mieć pewności. Ja nic nie ryzykuję, ale ty tak.
Postawiła na swoim. Nawet gdyby się nie zgodził, użyłaby szantażu. Jak zwykle z przekonaniem Pirca nie miała problemów. Wiedziała jednak że będzie próbował ją zlikwidować. Pierc należał przecież do ludzi podłych, bez skrupułów. Miała jednak swój własny plan, w którym uwzględniła wszystkie ewentualności.

Ciąg dalszy nastąpi.


Poprzednia część Wersja do druku Następna część