Tytuł: „Feel My Pain” – Poczuj mój ból
Kategoria: Prawie wszyscy + polarek
Spoiler: zero nawiązania do Roswell (oprócz bohaterów) zero mocy, zero kosmitów, tylko śmierć i tyle :)
Od autora: Uprzedzam, jeżeli ktoś ma słabe nerwy niech nawet nie zaczyna tego czytać...schowa się pod kołdrę. Trzeba mieć tutaj niezłą wyobraźnię, jeżeli jest słaba, nie będziecie w stanie wyobrazić sobie tego co tam się będzie dziać. Życzę miłego czytania! Hehe
Słońce powoli zachodziło za wysokimi iglastymi drzewami. W środku lasu słychać było tylko szum lekkiego wiatru o naturalnym zapachu sosny. Tędy rzadko kiedy przejeżdżają samochody. Ale cóż to, czyżby ktoś głośną muzyką chciał zakłócić ten błogi spokój...
— To właśnie był hit Barenakeda Ladiesa „Pinch Me" – mówił spicker w radiu – jed....n...mo...i....ul...on...ch – nagle coś zaczęło przerywać
— Pierdolone radio! – krzyknął brunet kopiąc w urządzenie w samochodzie – Alex włącz jakąś kasetę, w tym zasranym lesie, nic nie dochodzi!
— Max...po co ci radio, masz przecież mnie – drobna brunetka przyciągnęła go do siebie i czule zaczęła całować
Dwójka obściskujących się młodych siedziało na tylnim siedzeniu w niebieskim vanie. Na pojedynczym siedzeniu z boku wpatrywała się w nich smutnym wzrokiem blondynka.
Niebieskooki brunet, który prowadził, spojrzał z wyrzutem w lusterko.
— Zlitujcie się nad nią...Liz...Max...proszę...wiecie jak Maria się czuje?... – skomentował
— Nie nic nie szkodzi...muszę się przyzwyczaić – zaśmiała się lekko blondynka – muszę zapomnieć o Billym...
— Dobre podejście słonko... tak trzymać...tylko najgorsze chamy zrywają zaręczyny półtora tygodnia przed ślubem – odezwała się krótkowłosa brunetka, która do tej pory spała na przednim siedzeniu
— Is...dzięki, ale już mnie denerwuje takie gadanie...wole w ogóle o tym nie gadać – Maria oparła się wygodnie – Daleko jeszcze?
— Jeszcze trochę...no dobra jeszcze TROCHĘ – Alex schylił się aby wziąć ze schowka jakąś płytę – Co chcecie? Linkin Park, POD, Evanescence, a może klasykę...mojej mamy? – dodał z kwaśną miną
— Linkin Park! – powiedzieli prawie naraz
— Alex...Alex!! Uważaj – krzyknęła Isabel, chłopak zerwał się i widząc przed sobą stojący samochód ostro skręcił i zahamował
Natychmiast wyskoczył z samochodu razem z Maxem. Podbiegli do stojącego na środku ulicy auta. Stamtąd wyszedł wysoki ciemny blondyn. Jego włosy były krótkie, lekko postawione na żel. Ubiór wyglądał na raczej takiego, który nie jest grzecznym uczniem uniwerku, ale raczej taki który słucha Metallici. Właściwie, na pewno był fanem tego zespołu bo miał koszulkę z wizerunkami członków kapeli.
— Co ty do cholery robisz, upiłeś się facet czy co, my tu wieziemy trzy dziewczyny i nie chce żadnej z nich widzieć w szpitalu – krzyknął Max
— No sory, ale złapałem gumę w oponach i nie byłem w stanie nawet go przepchnąć – bronił się chłopak
— Zmień sobie koło chłopie! – dodał Alex
— Zmieniłbym jakbym miał cztery zapasowe...zauważ, że w bagażniku wiezie się raczej tylko jedno, a mnie poszły cztery – obydwaj popatrzyli na samochód, faktycznie wszystkie koła były nieźle rozwalone – mam prośbę, siedzę tutaj od dobrych trzech godzin, żadnego samochodu, a komórka mi się rozładowała jak na złość...zawieziecie mnie do najbliższego telefonu?
— No pewnie... – z vana wyszły wszystkie trzy dziewczyny – Jestem Liz...Liz Parker – odezwała się brunetka i podała mu rękę
Chłopak poparzył na nią z uwielbieniem. Podobały mu się jej śliczne brązowe oczy i słodki dziecinny uśmiech. Odwzajemnił wyraz twarzy i powiedział:
— Michael Guerin
— To jest Isabel Evans – wskazała na koleżankę po lewo – A to Maria De Luca – popatrzyła na blondynkę, ta tylko lekko się uśmiechnęła – A ci dwaj buntownicy do Max Evans i Alex Whitman
— Mała poprawka, już niedługo ja też będę Whitman – Isabel podeszła do narzeczonego i pocałowała go lekko
Michael zmierzył wszystkich wzrokiem. Max wydawał się być typowym luzakiem, nieźle zbudowany, fajnie nawet wygląda. Alex, taki słodki misio, zakochany po uszy w tej całej Isabel. A ta to jest dopiero babka. Wszędzie jej niczego nie brakuje. Chłopak ma zapewne niezłą jazdę w każdym calu. Maria, taka cicha myszka (jak nigdy prawda?), ale ładna. Ale najbardziej jego oczy przyciągała Liz, jej drobna sylwetka, długie, proste włosy. Opięta bluzeczka na ramiączkach nie zakrywała dużej części ciała. Jej oczy mówiły jakby „Choć do mnie, zabawimy się”. Guerin szybko otrząsnął się z tej myśli gdy tylko zobaczył, że Evans podchodzi do niej i czuje ją całuje.
— No więc, możecie mnie zawieść?
— Pewnie, wsiadaj – odparła Isabel
Chłopak zabrał najpotrzebniejsze rzeczy i wsiadł do vana z nowymi znajomymi.
— A więc Michael? Gdzie cię niesie...żeby jechać po takim zadupiu? – spytała Liz
— Właśnie jechałem międzystanową do Arizony, a tam był jakiś wypadek, nie chciało mi się czekać więc postanowiłem pojechać naokoło przez las...a wy co tutaj robicie??
— My właśnie jedziemy na małą wycieczkę, bo to słonko jest smutne – odpowiedziała Isabel – Wiesz co, masz śliczne oczka – dziewczyna uśmiechnęła się do Michaela, a Alex szybkim ruchem odwrócił się z grobowym wzrokiem na chłopaka
— A ja to mam brzydkie – udał smutną minę
— Nie ty to masz najsłodsze na świecie – Zbliżyła się do niego i pocałowała delikatnie
— Alex...ty to lepiej patrz na drogę – skomentował Max – Bo znowu na coś wpa...- nagle spod kuł wydobył się wielki huk
Wszyscy podskoczyli w samochodzie.
— Co to do cholery?? – Liz wyskoczyła z vana razem ze wszystkimi
— O kurde – Alex złapał się energicznie za głowę widząc z koła w aucie są całkowicie zniszczone przez drut kolczasty
— Co za palant rozstawił na drodze drut? – krzyknął Max
— No pięknie...samochód rozwalony...jak my teraz znajdziemy cokolwiek w tym zasranym lesie – skomentowała Parker opierając się o siedzenie – I co teraz nasi chłopcy wymyślą??
— Może poszukamy pomocy? – Whitman zbadał teren wzrokiem – Ale chyba nie będzie to łatwe – zauważył (?), że naokoło rozciąga się wielki niezmierzony las
— Może niełatwe, ale jedyne wyjście...razem raźniej...jak nas złapią jakieś duchy będzie się do kogo przytulić – Guerin popatrzył na Liz, a ta lekko się uśmiechnęła
— No to zabierać prowiant i najważniejsze rzeczy i ruszamy... – Max złapał swój plecak
To samo zrobiła reszta. Zamknęli szczelnie samochód i przesunęli go lekko na pobocze. Ruszyli w kierunku małej ścieżki, sądząc, że znajdą w końcu jakiś dom. Na czele szedł Max z Liz, potem Michael, Maria, Isabel z Alexem na końcu. Liz często się odwracała i spoglądała słodkim okiem na Guerina. Chłopak miał w głowie różne dziwne myśli. Wszystko jednak pryskało gdy widział gdy przytula się do Evansa. Musiał z nią kiedyś zostać sam na sam. Już wiedział, co by wtedy zrobił.
Ta dziewczyna od zawsze miała w sobie coś takiego co przyciągało mężczyzn. Może to przez sposób jaki się poruszała, może przez oczy, może przez uśmiech. Jej jednak się to bardzo podobało. Z Maxem była od 3 lat z przerwami. Raczej go nie kochała, ale było jej z nim w miarę dobrze. On lubił zabawę, ona też. Ich „bycie” polegało właściwie tylko na sexie i zwariowanych imprezach. Jednak Parker coraz bardziej pragnęła miłości. Może to właśnie dlatego jej się spodobał ten cały Guerin. Chciałaby z nim się zapoznać.
Maria była smutna, nic się nie odzywała. A zawsze w tej grupie była najgłośniejsza. Gadała, nawijała – tematy nigdy się nie kończyły. Plotkowała i w ogóle jej buzia się nie zamykała. Teraz jednak wszystko się zmieniło odkąd Billy zerwał zaręczyny. Wybrał drogę kariery. Chce zostać znanym gitarzystą. Ona sama zrezygnowała dla niego. Miała okazje nagrać Demo w NY. Ale nie chciała, bo wiedziała czym to się może skończyć – kłótnie, wyjazdy, brak czasu. Nawet mu o tym nie powiedziała. A on po prostu wyjechał. I już nie wróci.
Dwójka na samym końcu była najszczęśliwsza na świecie. Zakochani w sobie po same uszy. Kilka dni temu zaręczyli się. Za dwa miesiące odbędzie się wielkie wesele. (jeszcze zobaczymy :]) Wiedzą, że na zawsze będą razem!
No więc, jak się podoba? Na razie tak słodko i bezpiecznie, ale pozory mylą, wkrótce zapadnie noc i wszystko zmieni :)