Guz

Zachłanność Dorgosan

Wersja do druku

Jest już tak wiele opowiadań związanych z Roswell,że trudno jeszcze coś wymyślić. Dlatego dodam do tego opowiadania wątki z gry StarCraft oraz z powieści Stephena Kinga "Mroczna Wieża". Nie wiem czy to dobre opowiadanie, mimo to raczej chcę opowiedzieć te historie. Od razu powiem wam, że to opowiadanie jest dziwne:P

Zachłanność Dorgosan

Tylko nie liczne istniejące rasy "odkryły prawdę". Większość tych ras uległa zagładzie. Większość, bo dwie przetrwały Protosi, którzy pozostali obojętni na prawdę i Dorgosanie. No cóż Dorgosanie gdy poznali ową prawdę wyznaczyli sobie jeden cel, zyskać władzę absolutną i zarazem stać się jedynymi wolnymi żyjącymi istotami. Przeciętna ilość lat życia Dorgosana wynosiła 900 ludzkich lat. Poświęcili wiele czasu aby dotrzeć do centrum wszechświatów. Kosztowało ich to wiele poświęceń. Czasem gdy brakowało im energii korzystali po prostu ze swych bliźnich. Otóż ciało jednego Dorgosana wytwarzało energię jądrową, nie dużą i nie groźną ale wytwarzało. Zdarzało się, że mordowali całe tysiące swoich rodaków i napędzali energią z ich rozkładających się ciał ogromne statki kosmiczne. Tak więc poświęcili wiele, bardzo wiele. Wiedzieli, iż od odkrycia prawdy do całkowitej władzy jest odległa droga. Mimo to wytrwale nią kroczyli, nie liczą się z ofiarami. Władzę nad Dorgosami sprawował Karmazynowy Król. Jego najokrutniejszym dowódcą był jego syn, Itronis.
Przed kilkoma laty statek Itronisa wylądował na pewnej planecie. Naukowcy całkiem przez przypadek odkryli, że świat w, którym się obecnie znajdowali był "drzwiami". Jeśliby otworzyć te "drzwi" będą mogli wejść tam gdzie możliwa jest całkowita kontrola nad czasem i przestrzenią. Posiadali już wiedzę pozwalającą na podróże w czasie i przestrzeni ale to miejsce za "drzwiami" dałoby im niewyobrażalną władzę, a od tej władzy tylko krok do spełnienia ich celu.
Planeta ta okazała się Światem Pośrednim, miejscem gdzie czas zatracił jakiekolwiek znaczenie. Karmazynowy Król uknuł intrygi, które doprowadziły do wojny atomowej. Tak potężnej iż łąki zmieniały się w pustynie, te zaś topiły się na szkło. Wybuchy bomb unicestwiły setki milionów ludzkich istnień, a tych, którzy się ocalili skazały na chorobę popromienną (nie wszystkich). Wtedy pewni wielcy ludzi stworzyli Promienie. Niewidzialne, magiczne łańcuchy utrzymujące Świat Pośredni w całości. Ponieważ bliski był już jego koniec. Karmazynowy Król wpadł w szał. Nie spodziewał się tego. Ludzie zaczęli czcić Promienie i ich twórców. Itronis dostał rozkaz aby przełamać promienie. Do pracy znów zabrali się jego naukowcy. Dużo czasu upłynęło zanim Promienie zostały zbadane. W końcu naukowcy byli zgodni. Przedstawili Itronisowi wyniki badań.

— Tak więc potrzebuję ludzi, tak? – zapytał Itronis.

— Tak, Panie lecz muszą być to wyjątkowi ludzie, posiadający moc telekinetyczną. Jeszcze jeden istotny fakt, ludzie ci muszą pochodzić z Ziemi.

— To wszystko? – upewnił się Itronis.

— Nie,Panie. Jest jeszcze coś. – powiedział jeden z naukowców.

— Więc powiedźcie mi co. – ryknął oburzony książę.

— Potrzebni nam też ludzie z Antaru.

— Na Antarze nie żyją ludzie, tylko słabe istoty toczące wojnę z sąsiadami, głupcze! – Itronis był już rozzłoszczony.

— Z przepowiedni, którą dysponujemy wynika, że istnieją ludzie z Antaru. Są na Ziemi.

— Chcę mieć wszystkich, którzy są potrzebni. Macie do dyspozycji całą moją flotę "łapaczy". – rozkazał spokojnym, władczym tonem. Ruszył do drzwi wyjściowych laboratoriów. Wysoka, szczupła istota poruszała się powolnie. Mierzyła ok. 3 metrów. Cerę miała białą jak kartka papieru, oczy szerokie, ogromne w porównaniu z ludzkimi. Nos malutki, usta stanowiła pozioma kreska na dole płaskiej gładkiej twarzy. Cały był gładki jak porcelanowa filiżanka. Itronis opuścił laboratorium.
Kilka minut później statki "łapaczy" wyruszyły w stronę Ziemi, która miała odczuć zniszczenie Promieni najdotkliwiej.

***
Jeśli się spodobało dajcie jakoś znać,a jeśli nie to też mi to napiszcie.Z góry thx:)

Wersja do druku