Grupa lekarzy obserwowała uważnie pacjentkę, która znajdowała się ogromn± szyb±, białym pokoju. Siedziała na łóżku i kiwała się, do przodu i do tyłu. Jest usta poruszały się. Mówiła do siebie lub ¶piewała, jednak te dĽwięki były tak ciche, że żaden z lekarzy nie mógł zrozumieć ani słowa. Nagle dziewczyna gwałtownie podsunęła kolana pod brodę. Zaczęła płakać.
Lekarze w białych, nienagannie wyprasowanych kitlach, co jaki¶ czas zapisywali co¶ w swoich notatnikach. Czasem wymieniali między sob± jakie¶ uwagi.
W pewnym momencie zza zakrętu wyszła młoda pielęgniarka. Identyfikator przypięty do fartucha informował, że nazywa się Betty Wilkins.
— Przepraszam, że przeszkadzam – powiedziała u¶miechaj±c się promiennie.
— Dyrektor Smirntrop zaprasza do sali – poinformowała ich i jednocze¶nie wskazała, gdzie dana sala się znajduje.
Lekarze ci przyjechali na konsultacje w ramach programu szpitali psychiatrycznych, który polegał na wymianie lekarzy między szpitalami, dzięki czemu mogli poznać nowe przypadki i odmiany chorób mózgu, tak jak u tej ciemnowłosej dziewczyny.
Sala zebrań mie¶ciła około 10 osób. Po¶rodku niej stał ogromny, owalny, dębowy stół. Siedmiu lekarzy weszło do ¶rodka. W sali znajdował się już dyrektor tegoż szpitala – Thomas Smirntrop. Podniósł się z fotela, na którym siedział.
— Proszę Panowie. Siadajcie.
Posłuchali
Thomas przedstawił się, a następnie zrobili to inni. Rozpoczęli spotkanie zgodnie z ogólnym planem. Powoli przedzierali się przez wszystkie punkty, była to praca mozolna, pełna żargonu naukowego, ale oni się w tym czuli jak ryba wodzie.
Po trzech godzinach dyrektor dał znać, że mog± omawiać stany zdrowia pacjentów, których poznali tego dnia. Rozpoczęła się dyskusja. Wszystko szło gładko… W większo¶ci przypadków diagnoza lekarzy była taka sama… Aż do momentu, gdy dotarli do ostatniej pacjentki. Na pocz±tku zapadła cisza. Po chwili jeden z lekarzy powiedział swoj± diagnozę. Wtedy dyskusja bardzo się ożywiła. W końcu niemal doszło do tego, a lekarze zaczęliby się kłócić.
— Panowie. Proszę o ciszę! – powiedział gło¶no dyrektor.
Zapadła cisza. Wszyscy spojrzeli na swojego pracodawcę, a ona patrzył na nich. Na każdego po kolei…
— Rozumiem wasze rozdrażnienie. Ja byłem pierwsz± osob±, która przyjęła j± do naszego o¶rodka. Pierwszego dnia stwierdziłem u niej całkowite odcięcie się od ¶wiata. Dziewczyna była zamknięta w sobie. Typowy przypadek, jakich mamy wiele. Jednak drugiego zaczęła rozmawiać z pielęgniark±. Zachowywała się normalnie. Wiedziała dlaczego jest u nas. Jednak trzeciego dnia znów zamknęła się w sobie, a następnie zapadła w ¶pi±czkę… Każdego dnia, a jest u nas tydzień występuj± u niej inne objawy. Ta dziewczyna jest jak±¶ psychiczn± bomb±.
— Przepraszam panie dyrektorze… – odezwał się jeden z lekarzy.
— Słucham…
— W jaki¶ przedziwny sposób, żaden z nas nie otrzymał historii choroby tej dziewczyny.
— Ach tak… Hmm… W takim razie ja wam j± opowiem.
— Pacjentka nazywa się Liz Parker i pochodzi z małego miasteczka Roswell…
Lekarze popatrzyli się na siebie i u¶miechnęli się. Kto z Amerykanów nie znał historii o rozbitym w pobliżu Roswell UFO w lipcu 1947…
—… Była zwykł± normalna nastolatk±. Pracowała u swego ojca kawiarni jako kelnerk± i tam wła¶nie zaczęła się cała historia. Tak podejrzewamy