NIE JESTEM ANIOŁEM
Część XII: Zagadka wszechświata.
30.IV.2000 rok. – Roswell.
Alex i Michael spotkali się u tego pierwszego. Obaj byli samotni, czyli bez dziewczyn, więc najczęściej się spotykali. Mieli dość sporo czasu wolnego i spędzali go razem. Dobrze się im gadało, stali się świetnymi kumplami. Nie spodziewali się że tak będzie, w końcu Michael był przyjacielem Maxa, a Alex Kylea. I wydawało się że zawsze będzie istniał widoczny podział na te dwie pary kumpelskie. Jednak tamtą dwójkę, czyli Maxa i Kylea połączyły ich dziewczyny. Wszystko kiedyś co jest teraz wydawało się całkowicie nierealne, niemożliwe do zrealizowania. Ale cieszyli się z tego że przełamali tę barierę na ludzi i kosmitów która ich dzieliła. Teraz nie było już granic, ani różnic. Czuli się wszyscy tacy sami i to było najważniejsze. Jakby żadne z nich nie było inne, nie było kosmitą lub kosmitką. Spełniły się rzeczy, o których nawet nie marzyli, których z początku nie chcieli i do których odnosili się z dużym dystansem. Teraz nawet nie myśleli o tym, to że byli tak zgraną paczką wydawało się dla nich wszystkich czymś jak najbardziej normalnym. Żadne z nich tego jakoś specjalnie nie miało zamiaru analizować i tego nie robiło, jednak to wszystko co ich spotkało było dowodem że urzeczywistniają się rzeczy, uczucia, przyjaźnie jakich istnienia nie podejrzewali. Czuli się w swoim towarzystwie jakby znali się od całych wieków a co najmniej od dzieciństwa, choć to nie była prawdziwa prawda. Spotkało ich wszystkich bardzo wiele, więcej niż ich rówieśników i wielu dorosłych ludzi. A mieli dopiero po siedemnaście lat, więc co się wydarzy przez całe ich życie? Tego nie potrafili przewidzieć, ale wiedzieli że spotka ich jeszcze bardzo dużo. Nie trudno było to odgadnąć, choćby z faktu że był wśród nich król o którym wiedzieli, ale za to nie zdawali sobie sprawy z wielu innych rzeczy, spraw. Tego im nie wyjawiono, znaczy Michaelowi, Maxowi, Alexowi, Liz i Kyleowi. Z wielu rzeczy nie zdawali sobie sprawy, nie mieli o nich pojęcia, a było to bardzo ważne. Ale zawsze jest wiara w przyszłość, choć nie wiemy o zagrożeniach, niebezpieczeństwach, które na nas czyhają. Zdaje się nam, że mamy pojęcie o życiu, przeznaczeniu i nic nas nie zaskoczy, ale prawda jest taka, że nie ma nic bardziej mylnego. To tylko pozory, które mają na celu zmylenie nas i wprowadzenie w ślepy zaułek, z którego nie będzie wyjścia, nie będzie możliwości ucieczki. I my sami często się w niego pakujemy, choć nie świadomie, ale fakt jest faktem i to pozostaje niezmienne. Życie zawsze ma niespodzianki, nigdy się mu je nie kończą i trzeba to pojąć, zrozumieć, dopuścić do świadomości, bo inaczej źle może się skończyć nasza egzystencja czy to na Ziemi czy gdziekolwiek indziej. To tak jakby jedna z zagadek do rozwiązania prawdziwej zagadki naszego istnienia, wszystkich rzeczy i zjawisk, które istnieją, są wśród nas, a może i w nas samych. Ale nikt tak naprawdę nie potrafi tego pojąć. Chociaż są i tacy, którzy zdają sobie sprawę z tego, że ich problemy, zmartwienia, wszelkie kłopoty i przyczyny i skutki ich załamań nie są najstraszniejsze, bo wielu innych ludzi ma o wiele bardzie źle, ma trudniejsze życie i kłopoty z nim związane to nie potrafi tego dobrze zastosować jako leku do wyleczenia się ze swoich lęków. To są ludzie, istoty najbardziej pokrzywdzone, nieszczęśliwe, bo zdają sobie sprawę z ważnego punktu istnienia wszechświata a pomimo to ich zmienna natura, przyzwyczajenia nie potrafią pomóc im wydostać się z otchłani własnej nieudolności i zła, które jest w nich, zdobyło nad nimi przewagę, nieraz kontrolę. Chcą się zmienić, wykorzystać to, co mogli pojąć jako ci z niewielu, ale to wcale nie jest prostsze, wbrew pozorom wszystko jest bardziej skomplikowane i pogmatwane. Jeszcze bardziej plączą się we własnych sidłach i nie potrafią się z nich uwolnić. Najwidoczniej nie tylko ta wiedza jest potrzebna do uzyskania odpowiedniej siły – RÓWNOWAGI, która jest niezbędna. Ale to nie jedyna tajemnica tej potężnej siły, energii budującej strukturę wszechświata, wszelkich istnień i wartości niezliczonych istnień w niej bytujących. Dla zbyt wielu zdobycie tej cząstki jedynej, największej tajemnicy okazuje się ostatnią, najpowolniejszą, najbardziej intrygującą, niebezpieczną i wprowadzającą w obłęd prowadzący do zatracenia tajemnicą. Kim ona jest? Czym ona jest? Czy ta tajemnica ma sens? Czy ma określone reguły składające się być może z nieokreślonych reguł? Jak brzmi jej sens? Jakie ma znaczenia w odkryciu jej? Czy zdobycie jej równa się zagładzie, końcowi istnień? Na te pytania i setki innych zadają sobie nieliczni, którzy mają jakąś świadomość tych słów, pytań. Są to nieliczni, którzy nie ugięli się przed jej cząstką. Ale czy istnieje ktoś, kto miał, ma i będzie lub ma nad nią władzę, pełną świadomość jej działania w pełnym obiegu życia? Tego nie wiadomo. Pewne jest jednak, że nie wszystkim jest pisane zdanie sobie sprawy z jej istnienia, z tego, że jest i jest najpotężniejsza. I lepiej żeby wiele istot nie zdało sobie sprawy z jej istnienia, bo może nie wyjść na tym dobrze, tak jak wielu innych, których cząstka jej ciężaru okazała się zbyt ogromna. A może ona chce coś im przekazać, coś ważnego, ale nikt jej nie słucha, nawet ci najsilniejsi według niej wybrani, którzy odwracają się od niej nie wysłuchując jej i jej słów. Czy takie myślenie jest prawidłowe i czy może stanowić jedną jedyną drogę do tej tajemnicy, albo jest może nie zliczenie wiele tych dróg? Ale wiadomo jedno, że nikt nie znalazł się w jej środku, wnętrzu, nie odnalazł drogi w tym labiryncie, która doprowadziłaby go do największej tajemnicy w dziejach życia, wszelkiego istnienia na Ziemi, wszelkich układach, galaktykach, wszechświatach. Może się to komuś uda, a może jest ona zbyt potężna na wszelkie rozumowanie. Także możliwe, że sama chce zostać odkryta i szuka wśród istot takiej, która ją zrozumie, będzie na tyle silna i zdolna by udźwignąć jej ciężar i odkryć prawdę dzięki niej samej. Także może ona najzwyczajniej nie pozwala na to nikomu, tylko się bawi istotami jak kukiełkami w przedstawieniu, a one nawet nie zdają sobie z tego sprawy. Każdy scenariusz jest możliwy i prawdopodobny. A może one wszystkie stanowią po odrobince prawdy w odkryciu całej tej wielkiej tajemnicy. Jest tak wiele pytań i żadnych stu procentowych odpowiedzi, wszystko może być prawdą lub kłamstwem lub po odrobinie z każdego, lub nie odrobinie. Świat tak, więc kocha bawić się nami, naszym losem, robi z nim, naszym życiem, co zachce. Ale, w jakim ma swój cel, dlaczego jest, więc taka rywalizacja pomiędzy na przykład ludźmi, po co ból i cierpienie, radość i smutki. Czy to wszystko musi mieć sens ukryty, znaczenie? Dlaczego tak sprawdza ludzi i inne istoty i w jakim celu? Po co radości, uśmiechy, całe szczęście? Podział na religie, wyznania, różnice? Tak niesprawiedliwy los dla miliardów istnień we wszechświecie? I czy istoty mają prawo to wyróżniania się między sobą, ustalania krzywdzących hierarchii, wyniszczających wielu z nich? To jest niesprawiedliwe, nie ma prawdziwej sprawiedliwości bez jakiś większych wartości korzystnych dla pewnych sfer, grup, hierarchii. Nie jest już spotykane lojalność wobec innych, chronienie siebie nawzajem, to wymierający gatunek. I jaką rolę odgrywa tutaj król Zan? Kim on jest dla wielu? Czy ma jakieś wyjątkowe zadanie, a może to znowu tylko zabawa istotą? Dla niektórych równowaga to dwie lub więcej różnych części, wielkości wprost proporcjonalnych do siebie. A dla innych oznacza to całkiem coś odwrotnego, przewagę jednego pierwiastka nad drugim. Czy to ma sens? Czy jest to możliwe? Może to kolejna podchwytliwa zagadka natury rządzącej, kolejny jej wymysł do zabawy z istotami. Tak wiele pytań bez odpowiedzi, bez nadziei na jej uzyskanie. Na Ziemi ludzie się modlą, zabijają, podstępem okradają ze wspomnień, marzeń i wszelkiego dobrobytu, pomysłu na coś dobrego, znaczącego. Ale to jedna planeta i jej mieszkańcy, a co z innymi planetami, układami. Przemoc i zło się rozprzestrzenia z coraz większą prędkością, zbiera coraz większe żniwo swych ofiar śmierci fizycznej, psychicznej, emocjonalnej
Taki staje się świat i nie zamierza zmienić kierunku ku dobremu żywotowi. Nastały złe czasy, śmierci, kompletnej nie do końca pustki, roztaczającej swą głębią zmierzającą ku zagładzie poszczególnych gatunków istot. Możliwe, że nigdy nie jest na nic za późno, ale życie, istoty są tak zbudowane, że nie zwracają uwagi na zbliżający się ostateczny ich koniec. Wcześniejsze istoty też nie doceniały, dopiero, gdy nie było odwrotu, gdy uruchomiły się ostatnie wskazówki odliczające ostatnie oddechy tchnionych kiedyś żyć, w których było życie zezwalające na wybór zaprzepaszczony już
Koniec zwiastowany od bardzo dawna, ale ominięty, niezauważony teraz nie miał znaczenia świadomości, jak zwykle zbyt późne opamiętanie się, gdy śmierć była tuż tuż o parę kroczków. Dla wielu cywilizacji były to zwiastuny ratowania się póki był czas, ostatnie dzwony ratunku, które zauważono, wreszcie doceniono, ale tylko na pewne wieki, by znów dać się porwać kolejnej otchłani nienawiści i desperacji mordu aż do zagłady jak inni poprzednicy. Takie właśnie jest czasami istnienie, ich zagłada na własne życzenie, ale nieraz zbawienny dzwon upadku innych. Tylko czy to ma jakieś większe znaczenie w wielkiej tajemnicy? Kolejne pytanie bez odpowiedzi, jak wszystko inne, co zostało zadane i jeszcze nie zostało. Każda planeta, kraj, naród zmierza do odgadnięcia poszczególnych tajemnic, większych lub mniejszych, istniejących lub nie, ale wierzy w nie, dlatego szuka odpowiedzi na pytania i czasami je znajduje. Tylko czy to są ostateczne ich prawdy, może kolejna zmyłka przewrotnego losu bardziej niż pory roku. Wszędzie się różnią, choć minimalnie, ale może przypadkowo lub zamierzone działania są to. Ciągle zagadki bez odpowiedzi mnożące się z każdą chwilą. Chęć ich poznania jest wielka, ale niemożliwa. Skrywa coś, z czym sens, ta wielka tajemnica nie ma zamiaru się dzielić. Wiele jest nadziei na odrobinę jej prawdy, działającej niczym trucizna zabijająca nieraz powoluteńku od środka, lub niczym błyskawica nieznanej dotąd szybkości. Są kulty, posągi, miejsca święte dla określonych grup istot, które mają rzesze swoich zagorzałych zwolenników, fanów niczym wielkie gwiazdy. Sens być może ukryty we wszystkim po odrobinie, może nawet w nas samych, ale nie na pewno. Nic nie jest pewne, nie było i nie będzie. Złożone życie, wszelka egzystencja mająca może jakiś cel, wyznaczony dla poszczególnych gatunków lub ich mniejszych społeczności. Poznanie go nieosiągalne, więc narzuca się pytanie, co można osiągnąć? Co może osiągnąć każda jednostka istoty? Do czego jest zdolna sama lub w grupie? I po co jesteśmy, istniejemy, czy tylko dla czyjegoś kaprysu czy konkretnego powodu? Może wszystko, do czego się dąży nie istnieje? W realu, z którego istnienia nie mamy żadnego pojęcia kryje się cząstka nas samych i cząstka naszej prawdy o naszym bycie, przeznaczeniu, powołaniu, wszystkim, czym jesteśmy. Może nadchodzić nowa era a my nie mamy o tym zielonego pojęcia.
Ciąg dalszy nastąpi.