Tess

NIE JESTEM ANIOŁEM (1)

Wersja do druku Następna część

NIE JESTEM ANIOŁEM

(Opowiadanie jest o młodzieży, czyli O Tess, Maxie, Michaelu, Kylu, Liz i Alexie. Mieszkają w Roswell. Pewnego dnia zjawia się rodzeństwo, siostry: Isabell i Maria.)

Część I: Jechać czy nie?

25.V.2000 rok. – Washington.

Maria i Isabell mieszkają w Washingtonie. Mają po siedemnaście lat. Mieszkają z ojcem Tomem. Chodzą do pierwszej klasy liceum. Matka Marii mieszka w Roswell w New Mexico. Isabell została adoptowana w wieku siedmiu lat przez Toma.

—Issy pośpisz się do cholery! – Maria.

—Nie mogę, jestem zajęta! – Isabell.

—Ale dzwoni Rex! Co mu powiedzieć, że utknęłaś w domowym salonie piękności?

—Już wychodzę! Powiedz mu że... . Nie wiem wymyśl coś!

—Ok.! Maria do telefonu – Rex, słuchaj Isabell pływa w basenie, już idzie. Poczekaj chwilę. O już idzie.

—Rex to o której? Ósma?! Dobra, to będziemy. No siemka.

—Rex co za wymarzone imię! A morze do nogi Rex!

—Maria! Jesteś świnia! Lepiej zajmij się swoim Rollo!

—Na pewno. Nie musisz się martwić.

—Maria, Isabell gdzie się wybieracie?

—Nigdzie tatuśku. Tylko na imprę. – Maria.

—No właśnie, duża balanga będzie. Ale spoko wrócimy nad ranem! – Isabell.

—Jesteście niemożliwe. Tylko zadzwońcie. Inaczej z gwardią narodową przyjadę. Po drodze wpadnę jeszcze po wojsko. – Tom.

—Taa, na pewno. – Maria.

—To do ranka! – Isabell.

—Właśnie! Żegnaj... na dzisiaj! – Maria

—Idźcie już. I pamiętajcie żeby zachwonić!
Tom przez chwilę się zastanawiał. Był szczęśliwy. Miał wspaniałe córki, chociaż były nieznośne i nie posłuchane. Już dawno by stracił nad nimi kontrolę, gdyby nie to że potrafił postępować z nimi po ich sposobie. Teraz miał dylemat. Zostawić je na jakiś czas i wyjechać. Kusiła go propozycja wyjazdu. Jak dobrze mu pójdzie to dostanie kolejny awans i będzie kolejną półkę wyżej. Ale z drugiej strony były Isabell i Maria. Bał się że straci z nimi kontakt, że może zaprzepaścić całe życie. Postanowił zaryzykować. Wykręcił numer:

—Amy DeLuca?

—Tak. To ja.

—Tu Tom. Tom Myers.

—Tom? Czy coś się stało? Coś z Marią?

—Nie. Mam ważną sprawę. Wiesz dostałem propozycję rocznego pobytu w Europie. W końcu postanowiłem że pojadę, tylko ktoś musi się zająć Marią i Isabell. Jedyną odpowiednią osobą jesteś Ty. Jesteś matką Marii. Wiem że możesz mieć coś przeciwko Isabell, ale sama wiesz. One się nie rozstają.

—Chcesz żebym na rok przeprowadziła się do Washingtonu?

—Nie. Myślałem że Maria i Isabell na rok zamieszkały by z tobą w Roswell. Wiem że to trudna decyzja. Tak nagle stawiam Ciebie w takiej sytuacji, ale sam nie mogłem się zdecydować.

—Nie ma sprawy. Zgadzam się. Jestem szczęśliwa, tak rzadko widuję dziewczynki.

—Nie mają łatwego charakteru. Potrafią być niedobre.

—Kiedy je przywieziesz?

—Zaraz po zakończeniu roku szkolnego, czyli za jakiś miesiąc.

—Wiedzą już?

—Nie mówiłem im. Chciałem najpierw wiedzieć czy będą mogły zamieszkać u Ciebie.

—Nie będą chyba zachwycone.

—Pewnie nie, ale nie mają wyboru. Porozmawiam z nimi jutro.

—Jest Maria? Chciałam z nią porozmawiać

—Nie ma jej. Poszły na dyskotekę.

—A kiedy wrócą?

—Pewnie nie prędko. Z nimi trzeba odpowiednio, nie po swojemu, tylko po ich. Kończę.

—Dobra, to do usłyszenia.

25.V.2000 rok. – Roswell.

W domu DeLuca – Valenti:

—Kyle, gdzie jesteś? – Amy.

—Tutaj. O co chodzi?

—Bądź w domu dzisiaj. Chciałam tobie i Jimowi coś powiedzieć.

—No dobra.
Dwie godziny później:

—Amy wróciłem! – Jim.

—Jim musimy porozmawiać. Kyle chodź! – Amy.

—Czyżby coś się stało? – Jim.

—Dzwonił Tom. Wyjeżdża służbowo na rok do Europy. Pytał się czy Maria i Isabell mogą tutaj zamieszkać przez ten czas. Maria to moja córka, Isabell też jest mi bliska. Zgodziłam się. Przyjadą po zakończeniu roku szkolnego. – Amy.

—Dwie będą tu mieszkały? – Kyle.

—Tak Kyle. Wiem że jesteście zaskoczeni. Możecie mieć mi za złe że nie zapytałam was o zgodę, ale postarajcie się mnie zrozumieć. Maria od siedmiu lat nie mieszka za mną. Wybrała ojca, chociaż przez pierwsze pięć lat nie dawał znaku życia. Później jak Tom zaadoptował Isabell, Maria chciała być z siostrą. Roswell już nie podobało jej się. Nagle Washington stało się jej wymarzonym miastem. Nie walczyłam co prawda tak zaciekle, bo myślałam że wtedy ją stracę. Ale i tak straciłyśmy kontakt. Nie jestem jej już potrzebna i to od dawna, teraz jest szansa to zmienić. Chcę ją wykorzystać, być bliżej córki. – Amy się rozpłakała. Odkąd Tom adoptował Isabell, Maria chciała z nim zamieszkać. W końcu po trzech latach dopięła swego.

26.V.2000 rok. – Roswell.

CrashDown:

—Mam po prostu wspaniałą wiadomość. – Bez entuzjazmu powiedział Kyle.

—Kyle czym nas zaskoczysz tym razem? – Tess.

—Ano, moje przyrodnie siostry zamieszkają w moim domu. – Kyle.

—Że co? – Max.

—Maria i Isabell będą mieszkały ze mną pod jednym dachem. Tutaj w Roswell. – Kyle.

—Jak to możliwe? – Michael.

—Ich ojciec wyjeżdża do Europy na rok, więc się przeprowadzą na ten czas do nas. – Kyle.

—Będzie trzeba na nie uważać. – Liz.

—Nie paplać co ślina na język przywlecze, tylko się zastanowić zanim coś się powie. – Tess.

—Coś mam dziwne przeczucie! – Liz.

—Do nich? – Michael.

—Mieszkały, znaczy mieszkają w Washingtonie, a tam jest inny styl życia. – Liz.

—Masz rację. Założe się że mają odjechane charakterki. – Tess.

—Może będą sympatyczne. – Alex.

—Jedno jest pewne, nie możemy ich dopuścić do naszej tajemnicy. – Max.

—A co masz zamiar Max na wstępie wypalić jestem Zan król Antaru, planety z Układu Pięciu Planet? – Michael.

—Chyba nie ma takiego zamiaru. – Liz.

26.V.2000 rok. – Washington.

—Isabell, Maria! – Tom.

—Co tatusiu? – Maria.

—Mam wam coś ważnego do powiedzenia.

—Zamieniamy się w słuch! – Isabell.

—Wyjeżdżam na rok do Europy! Kolejna szansa na awans, jak dobrze pójdzie. Wy oczywiście nie jedziecie ze mną. Po zakończeniu roku szkolnego jedziecie do Twojej mamy Maria do Roswell.

—Żartujesz? – Maria.

—No pewnie że robi sobie z nas jaja! – Issy.

—Mówię poważnie. Dzwoniłem do Amy. Zgodziła się. Nie będziemy dyskutować na ten temat. Podjąłem decyzję. Nie ma odwrotu. Macie miesiąc na pożegnanie się z przyjaciółmi i tym podobne.

—Nigdzie nie jadę! – Isabell.

—Nie ruszysz nas stąd. – Maria.

—Tu jest nasz dom, nie tam! – Isabell.

—Nie wrócę do tamtej dziury! To zabita deskami nora! Nie dla nas! – Maria.

—Już postanowiłem.

—Do cholery pomyśl o nas, nie o sobie! Dlaczego chcesz się nas pozbyć? – Maria.

—Nie będziemy w ten sposób rozmawiali. To tylko rok. Później wrócicie. A może boicie się że się wam spodoba i że nie będziecie chciały wracać? O to chodzi?

—Chciałbyś! – Isabell.

Ciąg dalszy nastąpi.


Wersja do druku Następna część