onika

Fall (2)

Poprzednia część Wersja do druku Następna część

Część druga.



To wszystko między mną i Maxem zaczęło się psuć wtedy gdy pierwszy raz zaatakowali nas Skórowie. Powiedziałam o kilka słów za dużo. Wtedy do Maxa zaczęło coś docierać. Nie wiem czy zrobiłam to specjalnie, ale wraz ze zdaniem: Ale ja nie chcę żyć bez niego... zniszczyłam w Maxie całe wyobrażenie o mnie i naszym 'idealnym' związku. Teraz siedzę u Michaela. Max o tym nie wie. Nie chcę myśleć o tym co by było gdyby się dowiedział. Ale z Michaelem nadal nie jest najlepiej...

— Liz, może powinnaś iść... Max...

— Nie obchodzi mnie Max.- Trzymam delikatnie jego dłoń, jakby była ze szkła.- Musisz leżeć, żeby wydobrzeć, więc ktoś powinien się tobą zaopiekować.

— A szkoła?

— Nie martw się o to. Jestem zbyt bystra, żeby kilka dni z tobą pogorszyły mi stopnie.- Uśmiecha się do mnie. Nawet po jego uśmiechu widać jak bardzo jest jeszcze słaby.

Patrzę na Alexa i Marię. Nie spodziewałam się ich tutaj.

— Martwimy się o ciebie.- Mówi Alex.

— Chcieliśmy wiedzieć co się dzieje.- Przechodzi do rzeczy Maria i wchodzi do środka. Jesteśmy w moim domu. Od tygodnia nie byłam w szkole, ale to przecież nie dla tego... Zaraz muszę iść do Michaela, a... A oni dopiero przyszli.

— Nic mi nie jest. Nic się nie dzieje, ale muszę wyjść za chwilkę.

— Do?

— Do Michaela.- Odpowiadam szczerze. Maria patrzy na mnie za zdziwieniem, Alex w ogóle nie wygląda na zaskoczonego.

Jest już wieczór. Wróciłam od Michaela. Nie wiem tylko dlaczego w moim pokoju jest Alex.

— Cześć.

— Twoi rodzice powiedzieli, że mogę tu na ciebie zaczekać.

— Coś się stało?

— Nie, po prostu przyszedłem.

— Bez powodu?

— Mamy zaległości w filmach.- Dopiero teraz zwracam uwagę na kilka kaset video na moim łóżku. Wiem, że to nie jest celem Alexa. Już dawno zrozumiałam, że Alex wie o mnie więcej niż ja sama. Wiedział też, że potrzebuję kogoś komu mogłabym się wygadać i kto przyjmie to wszystko co powiem na spokojnie(to wyklucza Marię).

— Co na początek?

— Zaczniemy od klasyki: "Armagedon".- Wiedziałam. To przecież ulubiony film Alexa, od... Od zawsze. Lubił go z pewnością jeszcze zanim go nakręcono.

Patrzę w jego oczy i widzę złość. Wolałabym, żeby go tu nie było.

— Max... Mam już dosyć.

— Najłatwiej jest się wycofać, prawda?- Odwracam głowę. Czy ja chcę się wycofać? Przecież my już nawet nie mamy o czym rozmawiać. Nie czuję do niego tego co kiedyś czułam, czy nie lepiej to skończyć.

— Masz racje najłatwiej.- Wychodzę ze swojego pokoju, zostawiając w nim Maxa. Nie obchodzi mnie co teraz myśli. Najważniejsze, że za mną nie idzie. Że nie sprzeciwia się mojemu wyjściu, a może właśnie tego jest mi najbardziej żal?
Pada. Coraz mocniej. Jak zwykle zawędrowałam do parku. Siadam na mokrej ławce. Nie czuję chłodu, nawet specjalnie nie interesuje mnie to że jestem cała mokra. Wiem, że tylko tu mogę go spotkać.

— Parker to moja ławka.- Słyszę znajomy głos. Czuję się lepiej...

Sama nie wiem dlaczego przyszłam do Maxa, przecież to już mógłby być koniec... Po tym wszystkim co powiedzieliśmy sobie z Michaelem nie powinnam tu być. Ale dlaczego, ani ja, ani on nie widzimy dla siebie przyszłości?

— Coś się stało?- Dlaczego Max patrzy na mnie z taką czułością? Dlaczego on mi zawsze to robi?

— Chciałam to wszystko wyjaśnić.- Czas na wersje moją i Michaela.- Pamiętasz....

— Pamiętam.- Część czułości z Maxa właśnie spłynęła jak woda.

— Powiedziałam tak... Powiedziałam, że nie potrafiłabym bez niego żyć, bo... Ja i Michael...- Na twarzy Maxa pojawia się teraz grymas bólu. Spuszcza oczy.- Ja i Michael jesteśmy jak rodzeństwo... Ty przecież też nie potrafiłbyś żyć bez Isabel...- Max znowu patrzy na mnie. Nie potrafię ocenić tego co teraz czuje.

— Jak rodzeństwo?

— Tak.- Okłamywanie Maxa nie sprawia mi przyjemności, ale jeżeli... Nie wiem nawet czemu to robię. Max delikatnie gładzi mój policzek... Chciałabym się teraz rozpłakać, ale nie przy Maxie... Wytrzymam.

— Przepraszam. Przepraszam za te wszystkie niesłuszne oskarżenia. Czy dasz mi drugą szansę?- Przez chwilę milczę. 'Wiesz, że go kochasz. Jeszcze wam się ułoży.' Słowa Michaela bolą, ale jeśli to prawda? Jeśli uczucie które łączy mnie z Michaelem to tylko zauroczenie, przez które mogłabym stracić prawdziwą miłość? Uśmiecham się smutno do Maxa.


Gdy słucham tej całej śpiewki o przeznaczeniu zastanawiam się gdzie podziała się owa Ava i czemu nie ma jej przy Maxie? Odwracam wzrok w stronę Michaela. Nie patrzy na mnie. Od kilku dni unika już mojego wzroku. Nie wiem co ja tu robię.

— Musze na chwile wyjść.- Słyszę cichy głos Maxa.

— Dobrze.

— Za godzinę będę.

— Dobrze.
Wychodzi. Nie umiem już rozmawiać z Maxem. Rozglądam się wokół. Isabel i Alex są zajęci sobą. Maria śpi. Podchodzę do Michaela.

— Jestem niewidzialna, a może traktujesz mnie jak powietrze?

— To, że potrzebuję cię do życia, nie oznacza że traktuję cię jak powietrze.

— To czemu mnie unikasz od kilku dni?

— Nie unikam cię.

— To jak nazwiesz to co robisz?

— Chwilowe wymijanie się z Liz Parker.- Przez chwilę patrzy na mnie, później znowu odwraca spojrzenie w blat stolika.- Wracam dzisiaj w nocy do Roswell.

— Wracam z tobą.- Patrzę na niego wyczekująco.

— A Max?

— Zostanie tutaj.

— Nie powinnaś...

— Ale chcę i ty też tego chcesz...

— To nie jest ważne.

— Dla mnie jest.

— Koło 3.00. Nie będę cię budził.- Nie będę spała i nikt nie będzie musiał mnie budzić.


Jeszcze przez chwilę czułam jego ciepło, docierał do mnie jego zdenerwowany głos. Nie pozwolili mi umrzeć, jednak żyję tylko w sobie...
To jest jak wiecznie trwający koszmar. Czasami słyszę coś w mojej głowie i nie wiem czy to urojenia, czy rzeczywistość.
Potrafię odtwarzać w mojej głowie wszystko setki razy, tak jakbym za chwilę miała o tym zapomnieć.
Czasami wydaje mi się, że mam już pewne nie dociągnięcia, luki w pamięci, jednak po chwili wszystko wraca do normy i tak w kółko.

— Liz... Liz...
Otwieram szerzej oczy. Widzę zamazaną postać koło mnie. Po chwili obraz się wyostrza.

— Gdzie Michael?

Koniec części drugiej.


Poprzednia część Wersja do druku Następna część