Dido

Zawsze Razem (2)

Poprzednia część Wersja do druku

Nazajutrz do kafeterii przychodzi Max. W środku zastaje zapłakaną Liz.

Max: Liz kochanie, co się stało.
Liz: Przed chwilą dzwonili z Nowego Yorku. Moja babcia miała wypadek i nie żyje. Już nigdy nie dowiemy się prawdy, Max!
Max: Pamiętasz co Ci wczoraj mówiłem? Musisz być silna i nie możesz się poddawać…

Max czule obejmuje Liz, a potem ociera jej łzy…

Max:……chodź, przejedziemy się gdzieś.
Liz: Gdzie?
Max: Kiedy mam zły dzień jadę na pustynię…
Liz: Tam gdzie są inkubatory?
Max: Tak. Ubierz się ciepło, bo się przeziębisz i jedziemy.
Liz: Poczekaj, chwilę.

Liz pobiegła do swojego pokoju. W tym czasie do Maxa podchodzi ojciec Liz.

Pan Parker: Witaj Max!
Max: Dzień dobry panie Parker!
Pan Parker: Może ty wiesz co się dzieje z Liz. Od czasu kiedy zaprzyjaźniła się z tobą stała się bardzo tajemnicza, inna…często też widzę jak płacze, możesz mi to wytłumaczyć?
Max: To znaczy co, proszę pana?
Pan Parker: Wy, to znaczy: Liz, Ty, Maria, Michael, Isabel, Kyle…był jeszcze Alex i Tess… no właśnie co się dzieje z Tess?
Max: Musiała wyjechać.
Pan Parker: Z jakiego powodu?
Max: Nie mogę powiedzieć.
Pan Parker: Może coś jej zrobiłeś…albo raczej zrobiliście!
Max: Zapewniam pana, że z Tess wszystko w porządku

Liz podchodzi do Maxa i swojego ojca.
Liz: Cześć tatku! Max idziemy?
Pan Parker: Wybierasz się gdzieś, Liz?
Liz: Tak, idziemy z Maxem……
Pan Parker: Z nim nigdzie nie pójdziesz! W ogóle nie będziecie się widywać!
Liz: Nie masz prawa…
Pan Parker: Dopóki mieszkasz w moim domu, to ja tu rozkazuje…
Liz: W takim razie, już nie mieszkam! Max, chodź pomożesz mi się spakować.
Max: Liz, to chyba nie jest dobry pomysł.
Liz: Ja już postanowiłam. Idziesz?
Max: Jasne.
Pan Parker: Ty nie możesz się wyprowadzić.
Liz: Sam tego chciałeś!

Chwilę później w pokoju Liz. Max pomaga dziewczynie pakować rzeczy.

Max: Jesteś pewna, że chcesz to zrobić?
Liz: Ja tutaj już nie wytrzymuje. Zresztą ojciec zaczyna coś podejrzewać. Muszę tylko zadzwonić do Marii czy będę mogła u niej zamieszkać na jakiś czas.
Max: Nie musisz dzwonić do Marii, zamieszkasz u mnie.
Liz: Max, a twoi rodzice?
Max: Nie martw się, bardzo Cię lubią. Zwłaszcza moja mama.

Max tuli Liz. Zaczynają się całować, nagle do pokoju wpada Maria.

Maria: Cześć, Liz słuchaj………O ja! Bardzo przepraszam, że przeszkadzam…
Liz: Nic się nie stało.
Maria: A te walizki?
Max: Liz wyprowadza się z domu.
Maria: Pewnie przez rodziców, podejrzewają coś? Moja matka też zaczęła się interesować tym wszystkim…no to ją wysłałam ze starym Valentim na Majorkę! Wrócą za rok, a może nawet za dwa. Możesz zamieszkać u mnie.
Liz: Dziękuję za propozycję, ale zamieszkam u Maxa.
Maria: W jednym pokoju?!
Max: A wy z Michaelem to co! Odkąd Jim i Amy wyjechali prawie nie wychodzicie z domu!
Liz: Właśnie!
Maria: Już dobrze. Słuchajcie! Michael teraz mieszka u mnie więc jego mieszkanie jest wolne. Może tam się przeprowadzisz Liz, no i ty Max.
Max: To nawet lepsze rozwiązanie. Moi rodzice nie będą zadawać zbędnych pytań. A ja też chętnie się stamtąd wyprowadzę.
Liz: Maria jesteś kochana!


Poprzednia część Wersja do druku