Vix3n tłum. Amara

Pieces (1)

Wersja do druku Następna część





Title: Pieces
Disclaimer: The characters of "Roswell" belong to Jason Katims, Melinda Metz, WB, and UPN. They are not mine and no infringement is intended.
Pairing: Liz/Alec, brief mentions of Liz/Max in the past tense, vague Michael/Maria and Max/Logan (from DA)
Rating: Teen
Summary: Wanting to move on with their lives, Kyle, Maria and Liz move to Seatte where they meet people that will change them, for better or for worse.

Notka tłumacza: Tak wiem, na tłumaczenie czeka Finding Ulysses i Cienie, ale jakoś narazie straciłam do tego wenę. Poza tym zbliża się sesja, i musiałam jakoś wyrwać sie z tego młynka.



I found myself today.
I found myself today and ran away
But something pulled me back;
The voice of reason I forgot I had.
All I know is that you're not here to say
What you always used to say.
All I know is yesterday is gone.

—Someone's Watching Over Me by Hilary Duff


1

Nie ma go. Nie wierzę. Przecież mówiłam mu, że dzisiaj ma być wyjątkowo punktualnie. Przecież, rzucałam mu nawet aluzje, które powinny sprawić, że byłby tu na czas a nie później, w oparciu o natężenie ruchu i pogodę. Tłumaczyłam mu to kiedy wczoraj wieczorem jedliśmy kolację w łóżku.

Kiedy referowałam to Marii, zaczęła na mnie dziwnie patrzeć. Myślę, o tym co mówiłam wcześniej. Czy chodzi o notatki? Nie myślałam nigdy jak to brzmi. Wiem tylko, że to pomaga. Kiedy byłam w szóstej klasie, zrobiłam taki czarny organizer, w którym zapisywałam każdą decyzję jaką podjęłam tego dnia. Potem dodawałam notatki, dodawałam odpowiednie kolory, w zależności od tego czy to były decyzje fizyczne, emocjonalne, umysłowe, i tak dalej. Maria zna mnie od bardzo dawna (lubi myśleć, że to najlepszy czas w naszym życiu, ale ja myślę, że po prostu jest szczęśliwa ponieważ wtedy poznała Michaela) dlatego jest przyzwyczajona do tych odchyłów.

Straciłam wątek. O czym to ja myślałam? A tak, dlaczego Maria ma taki wyraz twarzy – jakby starała się zdecydować czy się roześmiać, zwymiotować, czy może potrząsnąć głową z niedowierzaniem. Wtedy zrozumiałam, że użyłam słów "posiłek" i "łóżko" w jednym zdaniu – nie wspominając do kogo się wtedy zwracałam.

Wniosek jest taki, że tylko Maria posiłek uważa tu za zupełnie coś innego.

Wracając do powodu mojego zdenerwowania. Dzisiaj są moje 21 urodziny, dzień, który powinien być zaznaczony w każdym kalendarzu tak żeby każdy wiedział, że doczekałam tego. Przeżyłam najazd kosmitów, walkę ludzi i transgeników, i co najważniejsze połowę żeńskiej populacji Seattle.

Powiem wam, że to nie było proste. Były chwile kiedy myślałam, że go stracę ponieważ nie byłam wystarczająco ładna czy seksowna, taka jak te kobiety które ciągle się na niego rzucają. No i nie byłam blondynka. Wystarczy tylko wspomnieć, że powiedziałam to Marii a ona walnęła mnie w głowę ('Z miłości", tak twierdzi) a potem zaczęła przeklinać Maxa Evansa. Kiedy skończyła swoją tyradę, nawet Kyle był czerwony. Szczególnie, że Kyle nie tak łatwo zaszokować.

Czasami, kiedy on był w pracy, leżałam bezczynnie w łóżku, myślałam sobie, że jest tyle kobiet, które mogłyby mu umilić życie, spójrzmy prawdzie w oczy, nie jestem doskonała. On jest – do granic doskonałości, zważając na okoliczności jego narodzin. Kiedy wrócił do domu i zobaczył mnie w takim stanie, podszedł szybko do mnie i powiedział jak bardzo jestem dla niego ważna – jak bardzo szczęśliwy jest, że jest ze mną ponieważ beze mnie nie mógłby żyć naprawdę.

Niezwykłe jest to, że mu uwierzyłam. Ufam mu. Kocham go.

Po tej nocy, nie była już wątpliwości i niepewności. Zrozumiałam, że Max i Alec to dwie zupełnie różne osoby. Max był moją pierwszą miłością, i dlatego nigdy go nie zapomnę. Ale nasza miłość była zupełnie różna, od tej która jest teraz miedzy mną i Aleciem. Z Maxem, za bardzo się bałam się z nim być przez jego przeznaczenie, bałam się być sobą. Z Aleciem – mogę sobie odpuścić. Mogę się pozbyć leków i niepokoju. Mogę ciągle mówić o cyklu życiowym żaby. Mogę przy nim oddychać. Może i Max przywrócił mnie d życia, ale to Alec nauczył mnie jak żyć.

Poznaliśmy się kiedy razem z Marią przeprowadziłyśmy się do Seattle by zamieszkać z Kylem. Po śmierci Alexa i zdradzie Tess, nie mogłyśmy zostać w Roswell. Było tam zbyt wiele wspomnień. W Roswell spotkaliśmy się po raz pierwszy. Tak złamaliśmy ręce kiedy spadliśmy z drzewa, stając się zdjąć balon Marii. Tam zrozumieliśmy co znaczy prawdziwa przyjaźń. Nie mogliśmy tam zostać, teraz kiedy straciłyśmy bliską osobę. Więc odeszliśmy do miasta w którym nie pada tylko leje. To była dla nas drastyczna zmiana. Nie było gorąca takiego jak w Roswell. Było gęsto i zimno. Miejsce, w którym można się zgubić. I to właśnie chciałam zrobić.

Ale życie stanęło na drodze moim planom.

Pamiętam jak Kyle i Maria zaciągnęli mnie do baru Crash. Nie chciałam iść ale odmawianie nic by nie pomogło. Maria wymyślała kolejne powody, dla których musze iść a Kyle podnosił mnie i wychodził na zewnątrz.


Pierwszy raz byłam w takim barze i trochę się denerwowałam. Nie było kolejki więc nie czekaliśmy długo, nie był zatłoczony więc można było swobodnie oddychać. Chodziło o atmosferę. Ludzie w Crash były od nas starsi i bardziej doświadczeni. Kiedy wchodziliśmy zobaczyliśmy pijącą parę, która pomimo tego wcale nie była wstawiona. W innym rogu para mocno sobą zajęta, nie zważająca na liczna publiczność. Przy barze stał facet sprzedający komuś narkotyki.

Kiedy wszystko to działo się na moich oczach, mogłam myśleć tylko o tym, że w Roswell ludzie tak się nie zachowują.

W końcu dostaliśmy stolik, tuż obok grup dwudziestolatków grających w bilard. Jeden facet z wyżelowanymi włosami przegrywał sromotnie, nawet Maria mogłaby go pokonać.
Dziewczyna z kręconymi włosami (później dowiedzieliśmy się, że to Sketchy i OC), która go ogrywała nie wydawała się mu współczuć tylko podniosła stawkę.

Siedzieliśmy więc przy stoliku kiedy Maria zauważyła Michaela. Okazało się, że zdecydował się pojechać za nią. Była wniebowzięta. Myślę, że tego dnia na pustyni kiedy Michael zdecydował się zostać, Maria przestała się obawiać, że odejdzie. Zaczęliśmy rozmawiać i powiedział nam, że Max zdołał znaleźć drogę na Antar. Isabel odeszła z nim. Michael odmówił. Powiedział, że jego dom był przy Marii.

Chociaż nasze drogi się rozeszły, bolało mnie to, że Max nawet mi nie powiedział, że odchodzi. Rozumiem, że chciał odnaleźć syna ale odchodzić bez pożegnania? Byliśmy razem dwa lata, pomimo wzlotów i upadków. Może i walczyliśmy ze sobą, może i go unikałam ale przez te dwa lata był tylko on. Był Max i był Liz. Później dopiero pojawiła się Tess.

Krótko mówiąc. Musiałam się napić.

Maria chciała iść ze mną, upewnić się, że wszystko jest w porządku ale Michael ją zatrzymał, powiedział, że potrzebuję pobyć trochę w samotności. Uśmiechnęła się i spojrzała na mnie ze zrozumieniem.

Podeszłam do lady i zamówiłam drinka. Siedziałam tam chyba pół godziny pijąc kolejne drinki zanim zauważyłam, że ktoś mi się przygląda.
Odwróciłam się do niego.

Znacie to powiedzenie, że oczy odzwierciedlają duszę człowieka? Gówno prawda. Kiedy pierwszy raz spotkałam Aleca, za żadne skarby nie mogłam zobaczyć tego co czuje. Za bardzo się pilnował. Jego twarz była czysta, pozbawiona wszelkich emocji. Byłam już nieźle wstawiona ale doskonale pamiętam jak wtedy wyglądał. Był pusty, tak jak ja. Tylko, ze on nie mógł utopić swoich smutków w alkoholu, to na niego nie działało.

Zaryzykowałam, pociągnęłam dwa łyki (powiedziałam barmanowi żeby zostawił całą butelkę) i przysunęłam się do niego. Wydaje mi się, że próbował się uśmiechnąć, ale to nie był prawdziwy uśmiech. Nic nie prawdziwe kiedy tracisz siebie. Ale był uprzejmy i podziękował.

Piliśmy, czułam jak gorący napój spływa przez gardło. Zanim któreś z nas się mogło odezwać, wysoka brunetka podeszła do niego i usiadła miedzy nami. Powiedziała mu cos cicho a on potrząsnął głową. Wyglądała na wkurzona ale i zmartwioną. Wydaje mi się, że nie chciał wtedy reagować na jej pytania ponieważ krzyknął do nie żeby się od niego 'odwaliła'. Była zraniona mimo to, odeszła a ja zobaczyłam go znowu w pełnej krasie.

Patrzył na mnie akiś czas po czym powiedział "Nie potrzebuję bohatera"

Zajęło mi chwilę zrozumienie, że musiał się czuć tak jak ja. Życie daje ci popalić a potem umierasz. Nie było to pozytywne spostrzeżenie ale prawdziwe. Jedna z niewielu prawd na tym świecie. Życie i śmierć. Nieuchronne.

Odpowiedziałam, "Nie taki potwór." Myślę, że widział co czuję i w jakimś stopniu zaczął rozumieć również i swoje odczucia.

Przez resztę wieczora siedzieliśmy razem w milczeniu.
Nie byliśmy przyjaciółmi. Nie wydaje mi się byśmy kiedykolwiek byli *przyjaciółmi*. Nie wchodziliśmy sobie w drogę, nie wpadaliśmy na siebie. Po prostu się stało. Nie byliśmy gotowi na pojawienie się innej osoby w naszych życiach, szczególnie takiej, która na końcu stanie się dla nas wszystkim. Wtedy nie byliśmy na to gotowi. Przez następne trzy miesiące opieraliśmy się przeznaczeniu, bezskutecznie. Maria dostała pracę w Jam Pony, Kyle był barmanem w Crash. Byliśmy skazani na spotykanie się przy tej czy innej okazji. I tak się stało.

Nasz pierwszy raz był katastrofą. Ręce mocowały się z ciałami, starając się wzmocnić uścisk. Uderzaliśmy się głowami i ciałami w ściany, i nawet motocykl (nie pytajcie o to ostatnie). To było dziwne, ale zarazem niezbędne, potrzebne. Kiedy skończyliśmy zaskoczył nas jego szef Normal. Na zapleczu. Spoceni do granic ludzkich możliwości, a może do granic możliwości transgeników i hybryd. Najdziwniejsze w tym wszystkim było to ( o czym i również Alec stara się zapomnieć), że Normal nawet na mnie nie spojrzał. Ani razu. Cała jego uwaga skupiała się na Alecu. Tylko na Alecu. Teraz zaczynam rozumieć żarty jego przyjaciół na temat "gladiatorskich snów" Normala.

Po tym jak-no więc, musze wam to wyjaśniać czy przejdziemy do sedna? Jeśli muszę, nie wiem jak to przeoczyliście. Spójrzcie na niego. Alec to chodzący sex. I jeśli mnie spytacie, Alec był wtedy męską dziwką, latał za każdą spódniczką.

Również za mną.

Prawdę mówiąc, wtedy to był tylko sex. W końcu, Alec jest boski. Tajemniczy. Bez zobowiązań. A ja nie byłam jeszcze gotowa na emocjonalne zaangażowanie. I wiem, że Alec też nie był jeszcze gotowy na związanie się na stałe z jedną dziewczyną. Byliśmy dla siebie pocieszeniem. Spotykaliśmy się, a później każdy szedł w swoją stronę, rozmawialiśmy ze sobą tylko w czasie spotkań z przyjaciółmi. Taki był system.

Parę tygodni później, system się zawalił kiedy odkryłam, że zmieniam się w hybrydę. Gdyby nie Alec, nie wiem czy przetrzymałabym tą noc. Gdyby nie on, nie wydaje mi się by mi zależało.


Wersja do druku Następna część