Monolog
Cz.1
Otworzyłam okno i powitałam poranek.
Wyglądał jakby nie mógł się doczekać kiedy wstanę.
Oby ten dzisiejszy dzień łaskawszy był, dla mnie.
Bo wczoraj nie umiałam poradzić sobie, z pytaniem:
„Co najlepsze dla nas było by, sama nie wiem już.
Czy lepiej słodkim kłamstwem nakarmić cię, czy prawdą zadać ból.
Co najlepsze dla nas było by, trudno stwierdzić dziś
..”
Goya-Trudne pytanie
Rozterki są naturalne dla istot na tej planecie. Trudność wyboru przeznaczenia dla siebie, dla swojej rodziny i najbliższych. Trudność podejmowania decyzji o sprawach trudnych: miłości, nauce i życiu, oraz w sprawach prostych na przykład zwykłych zakupów. I co mnie śmiesz tak zwana „rozwaga” przy tym. A ja uważam, że tak naprawdę trudność sprawia nie sam wybór, lecz fakt pogodzenia się z tym, że nie można wszystkiego posiadać. Kiedy na przykład nastaje uczucie, które w pewnym sensie chcemy doznać a nawet do niego dążymy, wiąże się z tym że pewnym stopniu musimy zrezygnować z wolności (do której zostaliśmy stworzeni, jak każda istota żywa). W tym Momocie nie możemy, choć chcemy wszystko posiadać, jesteśmy zmuszeni do pogodzenia się z rezygnacją jednego z nich; wolności bądź uczucia. I tak jest zresztą ze wszystkim. Począwszy od spraw najprostszych, po najtrudniejsze.
Do takiego właśnie wyboru, rezygnacji zostałam zmuszona. Teraz jednak wiem że podjęłam błędną decyzje. Choć wiązały się z nią „przyjemności” i rzeczy „dobre”, było jednak więcej zła w tym co wybrałam. Cierpienie osób, których bliskości uświadomiłam sobie po fakcie, nie było tego warte. Dlaczego dostrzegłam to kiedy było już za późno, kiedy nie mogłam już tego cofnąć. Kiedy uruchomił się cały ten proces autodestrukcji, mojej autodestrukcji?
Teraz mogę tylko sprawić aby nie było gorzej, choć moja „rodzina” już mi nie wybaczy. Zawsze będzie pamiętała że jestem
.. że byłam zła. Zabawne teraz nazywam ich „rodziną”, a oni mnie najgorszym „wspomnieniem”. Złem które stanęło na ich drodze do szczęścia. Wiem morze pomyślicie że wszystko wyolbrzymiam, ale teraz pozostało mi już tylko rozmyślenia, na tym co się stało i nad tym co mogło się stać. Podobno stajemy się tego świadomi ile coś dla nas znaczyło, kiedy „to” stracimy. Jak w tum przysłowiu: mądry człowiek po szkodzie.
Zastanawiam się czasami nad tym „od kiedy stałam się zła?”, przecież nie mogłam być zła od chwili narodzin, to nie jest naturalne! Więc od kiedy przestałam widzieć barierę między dobrem z złem. Od kiedy zapomniałam o uczuciach innych, a przynajmniej przestały mnie je obchodzić. Kiedy straciłam dusze! Czy odpowie mi ktoś na pytanie, czy jeśli wychowywałam bym się gdzieś indziej, w innym środowisku i innym wpływie na mnie, czy byłabym taką samą osobą? Czy nie byłabym egoistką? Czy potrafiłam bym od początku kochać?
Właśnie, kochać nauczyłam się za późno. Pod koniec swojego marnego życia. I dopiero wtedy zaczęłam żyć. Odzyskałam dusze. A inni już wtedy o mnie zapomnieli
..
Cdn.