Hotori

To Find Michael (1)

Wersja do druku Następna część

Tytuł : To Find Michael , po polsku Odnaleźć Michaela
Kategoria : Trójkąt z 14 w środku.
Negacja : Nie posiadam praw do serialu Roswell jak również do wszelkich serialowych bohaterów- te należą do Jasona Katimsa, pani Melindy Metz , stacji WB oraz UPN. Oczywiście niezmiernie tego żałuję, ponieważ gdybym je miała zebrałabym co poniektórych fanów i wspólnie nakręciła o niebo lepszą wersją 3 sezonu od tej, którą popełnił pan Katims i spółka.
Reszta bohaterów -oczywiście – jest tylko i wyłącznie moja.
Spoilery : Cała 1 i 2 seria , a także 3 do odcinka ‘’Who Dead And Made You King”.
Streszczenie : A dam wyjątkowo , dam…Rzecz dzieje się kilkanaście lat po WYDAMYK, ale akcja w prologu to 2 lata po WDAMYK. Ten też odcinek pozwoliłam sobie zmodyfikować, a mianowicie –pamiętacie jak w Michaela wstąpił diabeł i wsiadł razem z Marią w Jettę żeby „ dać nauczkę” panu Ramirezowi ? Otóż wszystko do momentu wyrzucenia Marii z samochodu miało miejsce tak jak w serialu, potem jednak Michael wcale nie dotarł do domu Ramirezów. Zaginął na cztery lata, w ciągu tego czasu reszta wyjechała z Roswell do Bostonu. Ale Michael pewnego dnia wrócił…
Notka od autora : Można powiedzieć, że bawię się teraz znów w krótkie, nie wymagające zbyt wiele ff, a to dlatego, że swoje dwie trylogie dopracowuję. Po pierwsze RzŻ wymaga poprawek w kwestii języka antarskiego- to naprawdę ciężka robota :) , dopracowania wątku kryminalnego(wiecie, chodzi o tę śmierć, o której w prologu Rzeki mówi Zan, czyli o tajemnicę śmierci Alexa), i opisu misji w Kambodży oraz jeszcze dochodzi przemiana jak zachodzi w Bonnie, a w BR- paru innych rzeczy. To jedna nie zmienia faktu, że wszelkie wątki, akcja itp.- są gotowe, w mojej głowie. Następne w kolejce-po To Find Michael- czekają cykle historyczne , które już zapowiadałam(egipskie czeka gotowe, pierwsze części już od dwóch lat :) ) , a także znów krótsze- „ Wake me up when September ends.”


Prolog

2005 r., Boston

Liz

„ On chce zabić Maxa ! On go na pewno zabije ! ”
Mój ledwo drgający pod powiekami sen pozwala by dotarły do mnie rozpaczliwe jęki Marii. Wolno uchylam powieki i przez moment mój wzrok nie może przebić się przez kłębiącą się wokoło ciemność. Sięgam zdrętwiałą ręką do stolika i ostrożnie wymacuję włącznik od lampki . Prawie natychmiast przytłumione połacie światła kładą się na pościeli.

Unoszę się trochę na łokciach , a następnie patrzę na sąsiednie łóżko. Maria oddycha niespokojnie i nierówno , pojedyncze , ciche jęki świszczą złowrogo w jej ustach. Pod światło widzę jak małe kropelki potu znaczą jej czoło i szyję, gnieżdżą się w rowkach delikatnych zmarszczek koło oczu. Mój Boże, to już tyle lat !

Cicho wstaję z posłania i siadam koło Marii. Biorę jej rękę i głaszczę delikatnie po odsłoniętym ramieniu.

„ Już w porządku kochanie, wszystko dobrze” przemawiam uspokajającym szeptem.
Jej umysł jednak w dalszym ciągu trwa w sennym obłędzie. Nie przestaje mamrotać o śmierci Maxa. A przecież ja wiem, że Max żyje.

„ Maria, obudź się” lekko klepię ją w dłoń „ Przestań śnić , Maria”
Wreszcie świst cichnie w jej piersi, szepty zamierają na ustach. Patrzy na mnie nieprzytomnie. Rozbiegane oczy usiłują skupić się na mojej twarzy.

„ Znów śnił ci się ten koszmar” mówię z troską w głosie „ Majaczyłaś”
Podrywa się na równe nogi i biegnie do okna. Luźne ramiączko koszulki zsuwa się jej poniżej piersi, kiedy nerwowo szarpie firankę w celu odsłonięcia jej. Staję w pewnej odległości nie spuszczając z niej oka.

„ Co się dzieje Maria ?” pytam , podchodząc nieznacznie w jej stronę. „ Znów chodzi o Michaela…”

„ To nie on Liz” zmraża mnie ton jej głosu. Jest wypełniony smutkiem , trwogą, ostatecznością. Jakby chciała zakomunikować mi, że znalazła rozwiązanie. Jedyne , od którego nie ma już odwrotu.
Łapię ją za ramiona i odwracam twarzą ku sobie. Czuję, że zaczynam panikować „ Co chcesz przez to powiedzieć, Maria ?”

Cisza.

Nachyla się do kredensu , wysuwa szafkę i szpera w niej przez parę minut. Wreszcie wyjmuje zdjęcie i pokazuje mi. Znam je doskonale. Ma zaledwie półtora roku. To ślubne zdjęcie Michaela i Marii.

„ Coś nie tak z Michaelem, z wami…?” zawieszam głos, kiedy jej oczy wypełniają się łzami.
Następny jest jej szept, który boleśnie przecina gęstą ciszę .

„ Nigdy nie odnaleźliśmy Michaela” szepcze obcym głosem .

A potem podnosi pistolet do skroni i zanim moje usta rozwiera przeraźliwy krzyk, strzela.


Część 1

8 lat później, Boston.

Liz

Idąc po bostońskim bulwarze rozmyślałam o przełomowym spotkaniu, które za parę minut mogło odmienić nasze życie . Wiedziałam, że Max nigdy nie pochwaliłby tego pomysłu, ba- że z pewnością by mnie skrzyczał, gdyby tylko się dowiedział. A potem zacząłby kolejną , męczącą dysputę o swojej misji, czyli o tym, że musi mnie chronić przed wszystkimi i wszystkim. No dobrze, może to lekka przesada, w końcu Max miał prawo do swoich wątpliwości, ale jego nadopiekuńczość bywa rażąca i nachalna , szczególnie od czasu śmierci Marii.

Maria. Była moją najlepszą przyjaciółką, jedyną osobą, z którą mogłam otwarcie śmiać się i płakać. Nasze niekończące się, nocne debaty o facetach –pod gołym niebem na moim obstawionym świeczkami balkonem, wciąż żyją w mojej pamięci i wiem, że nie zetrze ich upływ czasu.
Czasami wydaje mi się nawet, że znów siedzę tam razem z nią i zajadam się słodyczami od Lindt’a albo że rozprawiam z nią nad nowym odcinkiem „Przyjaciół”.

Wspomnienia. Przeszłość. Powrót do nich bywa bolesny, ale jest potrzebny, ponieważ pozwala przeżywać od nowa młodość, okres burz i nieokięznanych emocji, które determinują nas do walki. Tak przynajmniej jest w moim przypadku.

Ale zawsze jest też ta druga strona medalu. I teraz myślę- poraniliśmy się, tak bardzo się poraniliśmy.

Maria, dlaczego to zrobiłaś ? Dlaczego opuściłaś Apple i Michaela, dlaczego opuściłaś mnie?

Zatrzymuję się przy kamiennej bramie. Przed wypełnionym gwarem kawiarnianym ogródkiem stoi mężczyzna. Jest odwrócony tyłem, ale mi wystarczyło rzucić na niego okiem, by rozpoznać w nim Michaela . Ma nienagannie dobrane ciuchy i przyjemne perfumy, których zapach rozpylił się na sporą odległość i docierając do mnie, przyjemnie podrażnił mi nozdrza.

„ Nic się nie zmieniłeś…”zaczęłam rozbawionym tonem do jego pleców „ To buty od LaCoste ?”

Na dzwięk mojego zachęcającego głosu odwrócił się. Jego twarz jak zwykle zmarszczyła się w przewrotnym, ironicznym uśmieszku.

„ Liz…No proszę !” jego głos był dumny i pewny siebie „ Twierdzisz, że się nie zmieniłem…co w takim razie ja powiem o tobie?”

„ Może…że pięknie wyglądam ?” wywróciłam oczami. Dziwne. Dawniej mnie peszył, a dziś wyzwalał we mnie kokieteryjne i flirciarskie zapędy.

„ Och, kretyn ze mnie. Oczywiście. Jesteś olśniewająca.” rzucił lekko i złożył na mojej dłoni pocałunek. „ To co ? Wchodzimy.”

Uchylił oszklone drzwi i po chwili oboje siedzieliśmy przy dwuosobowym stoliku , okrytym wiśniowym obrusem i przyozdobionym wiązanką białych dalii. W środku panował przyjemny tłok, przytłumione odgłosy rozmów i śmiechów wypełniały pomieszczenie. Zaczęliśmy uważnie studiować menu. Po chwili zjawił się kelner.

„ Poprosimy dwa razy pieczonego bażanta z puree, bukiet sałatek i…butelkę czerwonego wina.” powiedział Michael.

Chłopak z obsługi sprawnie zanotował, ukłonił się z uśmiechem i zniknął.

Rozejrzałam się po otoczeniu i westchnęłam „ To eleganckie miejsce…”

„ Miałaś na myśli : cholernie drogie miejsce ?” roześmiał się z przekąsem.

Poniekąd –była to prawda. Teraz kiedy Michael pracował w przemyśle „medialnym” i był znanym menadżerem – przestałam patrzeć na niego jak na dawnego przyjaciela, zastraszonego chłopca z przyczepy Hanka.


„ Naprawdę nie pojmuję co widzisz w Los Angeles…ugh, zapomniałam, że tam skupia się elita filmowego światka…”

„ Hahaha…bardzo śmieszne” urwał i przypatrzył mi się uważniej „ A teraz do rzeczy, Liz…Czemu zawdzięczam to zaproszenie ?”

Poczułam, że zmraża mnie od środka. Chwila prawdy.

„ Wczoraj rano dzwonił do mnie Kyle…wiesz, z Roswell” zaczęłam powoli.

„Domyślam się, że nie z księżyca” usiłował się uśmiechnąć, ale jego usta pozostały nieruchome.

„ Zelektryzował mnie tą wiadomością…” wciągnęłam głośno powietrze. „Znaleźli Jettę, Michael. Jakiś facet przyjechał z nią do warsztatu Kyle’a”

Obserwuję jak blednie w jednej chwili, a potem na jak na jego policzki wstępują rumieńce gniewu.
„ …Właściwie nigdy nie rozumiałem, czemu poddałaś się tej złudnej i nieprawdziwej opowieści , którą zaserwowała ci Maria…Masz obsesję Liz. ’’jego głos kipiał od nienajlepiej skrywanych emocji. „ Nie mam ochoty rozgrzebywać przeszłości. ” zawahał się „ Czy Max wie, że tu jesteś ?”

Nagle poczułam się jak marka na produkcie, jak coś na co ma się patent, monopol.
„ Max nie ma wyłącznego prawa do mojego życia, skończmy nareszcie z tym mitem, który funkcjonuje od początku naszej znajomości.” odpowiedziałam jednym tchem.

„Dobra, o co ci chodzi ? Czego ode mnie oczekujesz ?” przerwał, kiedy przy stoliku pojawił się kelner z naszym zamówieniem.

Poczekałam aż czarny uniform zniknie za kontuarem i odezwałam się półszeptem. „ Michael, dlaczego ty to ukrywasz ? Chcę tylko wiedzieć. Co się wtedy stało , wtedy kiedy przejąłeś pieczęć Maxa…zrozum, to może być klucz do śmierci Marii. Przed śmiercią…”

Zamilkłam. Nie miałam siły dalej mówić. Jakby znów otaczała mnie tamta noc, jakbym stała w tamtym pokoju i jakby znów rozdzierał mnie tamten strzał.

„ Michael…proszę. Muszę wiedzieć dlaczego się zastrzeliła. To mnie prześladuje, nęka mnie…Michael…” czułam jak po broda zaczyna mi drżeć, a pod powiekami mimowolnie łaskoczą mnie łzy.


„ Cicho ” jego dłoń powoli zaczepiła o moje palce. „ Już dobrze, Liz…” przetarł oczy „ Czyli chciałabyś przeczytać tamte akta. Znowu.”

„ Wiem, ale wydaje mi się, że musiałam coś przeoczyć poprzednim razem…”

„ To starta czasu, Liz. Sam ślęczałem nad tym setki razy. I nic. Żadnych skojarzeń, kontekstów , aluzji. Kompletna pustka. Jakim cudem ty mogłabyś coś znaleźć ?”

Zastanawiałam się nad łatwością z jaką Michael odrzucał kolejne szanse na odnalezienie samego siebie. To mnie przerażało. Odzyskał swoje życie kilkanaście lat temu, a wciąż nie chciał z niego korzystać. Bo żeby w pełni żyć teraźniejszością i budować przyszłość, najpierw trzeba uwolnić się od przeszłości. A Michael i jego przeszłość wciąż byli jak oderwane od siebie części tej samej układanki.

„ Posłuchaj…ona mówiła coś o śmierci Maxa. Była pewna, że go zabiłeś. Myślę, że to się w jakiś sposób łączy z tymi twoimi snami, tymi z Ohio”

„ Śniło mi się, że ktoś podsmażył mi prawe ramię, to wszystko, to tylko głupi sen. Co to ma wspólnego z urojeniami Marii na temat Maxa ?”

„ Może przejmując jego pieczęć czułeś jego ból, może to była…jakaś wizja ?”

Oparł szyjkę butelki na krawędzi kieliszka napełniając go winem, po czym postawił przede mną. Uciekał wzrokiem od mojej twarzy.

„ Nigdy nie miałem wizji jak Isabel czy Max”

„ Co nie znaczy, że nie mogłeś ich mieć”

W oczach Michaela zapaliły się grozne błyski.

„ Widzę, że skutecznie prowadzisz swoją krucjatę” odrzekł kąśliwie. „ Przestań mnie osaczać. Nie jestem Maxem…” zerknął od niechcenia na zegarek , dokładnie obtarł chusteczką kąciki ust „ Muszę już iść, przykro mi Liz. Jutro od samego rana mam nagrania…” zatrzymał na mnie swoje przelotne spojrzenie „ Och, tylko nie rób tej swojej profesorskiej miny. Wpadnij na plan o dziesiątej. Jeśli chcesz zabierz Maxa. Apple stęskniła się za swoimi chrzestnymi .” skwitował i kiwną na kelnera.

„ Ale potem weźmiemy dokumenty i pojedziemy …do szpitala po akta , a następnie do Roswell?” uniosłam brew.

Michael w milczeniu wyłożył pieniądze na rachunek i przez moment tajemniczo uśmiechał się do swoich myśli.

„ Wygrałaś, nieznośna kobieto !” westchnął w końcu ciężko , po jego twarzy błąkał się uśmiech i sarkazm. „ Jutro, punkt dziesiąta. Tu masz adres” porwał serwetkę z widełek i niedbale nabazgrał na niej niebieskim piórem.

Kiedy zostałam sama jeszcze długo czułam w powietrzu zapach jego perfum. Dziwne. Za nic nie przypuszczałam, że Michael zamieni przyczepę Hanka na wodę toaletową od Versace.

***
Max

— Możesz się obrócić. Tak, w tę stronę. Do światła. Teraz jest ta scena, kiedy Terry mówi Joan o swojej zdradzie. Musi być mroczno. Drażniąco, niebezpiecznie. Rozumiesz ? Zaraz ona żuci się na niego z nożem…
Miarowy, głęboki głos cichnie na moment. Usta Michaela Guerina zacięły się w napięciu, a oczy wbiły niespokojnie w niewielki ekranik cyfrowy. To tam rozgrywał się teraz dramat porzuconej kobiety, to tam aktorka o pięknej, ceramicznej twarzy miała wykrzesać z siebie maksimum emocji. A on musiał nad wszystkim czuwać. To punkt kulminacyjny i jeśli coś pójdzie zle, film będzie stracony. Dla Michaela- wziętego reżysera Hollywoodu z trzema Oskarami na koncie , nie byłaby to zwykła porażka. To byłby jego koniec. Wiedziałam o tym.

— Zaczynamy.- poprawił mikrofon przy uchu- Już !
Jakaś kobieta z rozwichrzonymi włosami w jeansach i flanelowej koszuli, wyszła zza brudnej przyczepy i padł klaps :

— Na granicy , scena 9, akt 5, klaps 3057.
Wysoki chłopak z kamerą przesuną się w bok, odsłaniając dwoje ludzi. Kobietę o białej, gładkiej cerze, dużych błękitnych oczach i rudych włosach oraz mężczyznę , może trzydziestolatka , z niesamowicie wyprofilowanym, wysokim czołem. Dziewczyna przeszła jeszcze parę kroków, a następnie podniosła wzrok na partnera. W jednej chwili jej źrenice zmieniły swój charakter. Nie były już zmęczone i obojętne, a skoncentrowane, zapalone, błyszczące, jakby z czarno-białych zostały pokolorowane.

— Co chcesz mi powiedzieć Terry ? – odezwała się cicho, zwracając się ku mężczyźnie- Czy to coś ważnego ?
Facet odchrząkną. Jego oczy uciekały w bok. Nie chciał patrzeć na kobietę. Był zdenerwowany.

— Tak, to jest…to trudne. – pewniej spojrzał w dal.
Kobieta westchnęła, a jej dłonie wykonały w jego stronę opiekuńczy gest.

— Powiedz mi !
Mężczyzna spuścił głowę, wskazując na to, że ta sytuacja raczej go przygnębia.

— Odchodzę- oznajmił .- Koniec z nami.
W tym momencie Michael z głośnym jękiem zawodu wypuścił powietrze z płuc.

— Nie ! Nie, nie tak ! – zagrzmiał zrzucając słuchawki z uszu i podnosząc się z krzesała z napisem „ reżyser”.
Podbiegł do dwójki przestraszonych jego reakcją aktorów. Zaczął żywo wymachiwać rękami, potok słów wypłynął z jego ust.

— To nie ma być kolejna, żałosna opowieść o tragicznej miłostce! Być może tylko w takich komercyjnych tandetach do tej pory graliście, ale teraz gracie u mnie ! A to znaczy, że ten film ma być waszym życiem, macie na ten czas myśleć tylko o swoich bohaterach, analizować ich psychikę , wejść w nich, zrozumieć, dowiedzieć się ! Musicie ! Wy- to oni, a oni to wy ! Jesteście jednym. Czy ja się do cholery jasnej doczekam wreszcie jakiegoś efektu ?!
Zapadło długie, wymowne milczenie. Zamarł kamerzysta i wizarzystka, operator światła i dźwięku wymienili spojrzenia. Michael jeszcze nigdy się tak nie zachowywał. Znałem go całe życie i wiedziałem, że na planie był przeciwieństwem tego, kim był prywatnie. Tutaj w sztucznym świetle reflektorów słynął wręcz ze spokojnego charakteru i dużego zmysłu zrozumienia z aktorami. Nie krzyczał i nie wymyślał. Co się dzieje Michael ?

— No co tak stoicie ?! – ryknął ponownie – Ruszać się !
Ruda aktorka grająca Joan, słynna laureatka Oskara Tina Wermer, zamrugała gwałtownie.

— Słucham ?- wyjąkała.

— Powiedziałem rusz tyłek !
Twarz Tiny wykrzywiła się w kwaśnym grymasie.

— Jestem dobrą aktorką, a nie jakąś łasą na pieniądze amatorką i tylko dlatego zagram dalej. Ale więcej nie pozwalaj sobie, Mike.

— Wiesz jaki to film ?- spytała kobieta zasnuta czernią.
W pokoju panowało wymowne milczenie-uparte, stanowcze. Wobec tego ciągnęła dalej :

— To film o człowieku, który miał wszystko i wszystko stracił. Film o człowieku, który myślał że wie wszystko o ludzkiej duszy, ale nic nie wiedział o sobie. To film o człowieku, który mówił innym, że życie jest miłością, ale nigdy nią nie żył.
Michael Guerin podniósł swe ciemne oczy znad podłogi.

— W takim razie to bardzo smutny film. Dramat.
Pokiwała głową. Ale nie był to pozytywny akcent. W jej postaci kryła się rozpacz widoczna tam gdzie zwykle- w oczach. Jakaś przerażająca satysfakcja, zawód i bolesne potwierdzenie.

— Wiesz kto gra w nim główną rolę ?- głos miała drżący.

— Nie.
Podniosła się z krzesła, stając przy oknie. Winnica już dojrzała. Krzewy zaowocowały. Tylko drzewko figowe jakoś zmarniało. A przecież miało rosnąć i rosnąć jak ich rodzina, miało ich przeżyć, rozwinąć korzenie…to był symbol…

— Ty – w końcu powiedziała.
I nie usłyszała nawet jęku, żadnego protestu, idiotycznych wywodów. A zresztą dlaczego się ich spodziewała ? Całe ich życie było filmem i teraz ten film się kończy. Dawno przebrzmiały ostatnie melodie i napisy końcowe. Dawno wygasł pusty, czarny ekran. Została cisza. Tylko cisza .


„ Liz , kochanie ?” przekręcam się na drugi bok i uważnie śledzę jej twarz.
Nie śpi, ma otwarte oczy i wbija je w sufit.

„ Miałam bardzo nietypowy sen” mówi.

„ O czym ?” wtulam swoją głowę między jej włosy a ramię.

„ O Michaelu…śniło mi się, że był filmowym reżyserem” wzdycha i odwraca oczy w moją stronę „ Myślisz, że naprawdę znajdzie dla mnie czas ?”

„ Skoro obiecał…Nie widzę powodu, dla którego miałby się wycofać” poczułem, że ta rozmowa już zaczyna mnie drażnić.

„ Może. Ale on jest ostatnio jakiś dziwny”

„ Mówisz tak…od kiedy …Maria nie żyje” szepnąłem i dodałem pewniej „ Kochanie wiem, że po śmierci Alexa to był kolejny taki cios, ale…nie możemy pozwolić żeby to rządziło naszym życiem”

„ Wiem, ale ja muszę się dowiedzieć o co chodziło z nią i Michaelem”

„ Czy nigdy nie zmęczy cię rola śledczego ?” usiłowałem wydobyć z tej dyskusji jakiś przyjemniejszy ton.

„ Nie, póki kosmiczne zawirowania nie przejdą jak jakieś anomalie pogodowe” zwleka się z łóżka i idzie do łazienki.

Po upływie jakiegoś czasu wraca, ubrana i gotowa do wyjścia. Patrzę na nią wciąż zaspanym wzrokiem.

„ Tak szybko ?” mruczę, rozciągając się na łóżku we wszystkie strony „ Nie mam siły…musisz na mnie poczekać”

Nie zwraca uwagi.

„ Widziałeś gdzieś kluczyki do samochodu ? Nigdzie ich nie ma”

„ Sprawdź w kuchni pod doniczką”

„ Już patrzyłam tam. Nie ma” bezradnie staje na środku sypialni.

„ W pojemniku na igły i nici ?” rzucam kolejną ideę, a widząc zirytowaną minę Liz parskam szczerym śmiechem. „ No, nie burmusz się, chodź do mnie…”zapraszam ją do z powrotem do łóżka.

„ Nieznośny ufolud” mówi i pochyla się nade mną całując mnie w czubek nosa. „ Lepiej znajdź te klucze do mojego powrotu. A teraz idę. Nie mam już czasu, jeśli po południu mamy zajść do Michaela”

„ Idziesz ?” nie opuszcza mnie dobry humor „ Przecież ty nie cierpisz metra”

„ Czasami trzeba robić nawet to, na co nie ma się ochoty”


Wersja do druku Następna część