Część 6
Usiedli na kanapie, zmęczeni dekorowaniem domu przed świętami. Wnieśli olbrzymią świąteczną choinkę, którą Maria miała na dachu swojego samochodu. Po wniesieniu jej walizek i pudełka z ozdobami, spędzili dwie i pół godziny dekorując cały pensjonat. Choinka była cała błyszcząca, w czerwieni, zieleni, srebrze i złocie. Światełka dekorowały nie tylko choinkę, ale wszystkie pomieszczenia, na kominku wisiały skarpety dla wszystkich, którzy mieli przyjechać, również dla Michaela Guerina.
Przygotowaniem i przydzieleniem pokoi dla gości zajęła się Liz osobiście. Kyle z gościem dostaną apartament. W kolejnym nocować będzie Michael, a w ostatnim Isabel.
Max zdecydował, że podoba mu się jego pokój na dole, blisko Liz i odmówił oddania go na większy. Maria zgodziła się z Maxem i wraz z Alexem zajmą dolne pokoje. Każdy pokój został wyczyszczony, odkurzony, przygotowany na przyjęcie gości. Można było wyczuć w Liz podekscytowanie gdy uświadomiła sobie, że to będzie oficjalne otwarcie dla przyjaciół. Jej marzenie, które próbowała zrealizować przez ostanie dwa lata.
Cała trójka siedziała na kanapie zapatrzona w ogień na kominku.
„To miejsce wygląda fantastycznie. Dziękuję Maria.” Uśmiechnęła się, podciągając nogi pod siebie i siadając wygodnie. Siedziała pomiędzy Maxem i Marią. Max upajał się bliskością Liz. „Tak, muszę przyznać, wygląda lepiej niż przypuszczałem.”
„Hej, zaufajcie mi. Wiem co robię.” Siedzieli jeszcze parę minut w ciszy, aż Maria zaczęła się podnosić. „Idę się odświeżyć. Wezmę prysznic i wybierzemy się na małą przejażdżkę. Musimy roznieść ulotki i bony zniżkowe do okolicznych sklepów przed otwarciem dla innych w Nowy Rok.”
Max i Liz przytaknęli, Maria poszła do swojego pokoju. Usłyszeli trzaśnięcie drzwi. Max siedział w ciszy, ciesząc się towarzystwem Liz.
„Max, co do wczorajszej nocy.” Poczuł jak jego serce zamiera. Nie chciał aby to powiedziała, po prostu chciał cieszyć się chwilą.
„Nie możemy tego zrobić. Ty się żenisz a ... ja wyprawiam Ci przyjęcie zaręczynowe. Była bym hipokrytką gdybym nadal z Tobą sypiała a potem oddała Cię kobiecie, którą kochasz...” nagle urwała i spojrzała na niego, jej ciemne brązowe oczy wbite w jego jakby próbując coś z nich wyczytać.
„Czy ty ją w ogóle kochasz?”
„Nie mogę nikogo kochać, tak jak kocham Ciebie.” Udało mu się wyszeptać, pomimo tego że paliło go w klatce i serce waliło jak oszalałe.
„Czemu tu przyjechałeś?” spytała zdesperowana, jej twarz ściągnięta grymasem, z uczuciami ewidentnymi w oczach.
„Ponieważ nie chciałem popełnić największego błędu w swoim życiu.” Siedzieli w ciszy, Liz odwróciła głowę aby na niego nie patrzeć.
Max patrzył na jej profil. Twarz, którą widział należała do kobiety którą znał i kochał przez całe swoje życie. Obserwował ją dokładnie, widząc jak bardzo stara się wszystko poukładać sobie w głowie. Wyciągnął rękę i zamknął jej w swojej. Ścisnął ją, gdy Liz spojrzała na niego. „Max, ja...” wstrzymał oddech, czekając na jej słowa, nie mogąc się doczekać aż wreszcie to powie. „Ja...”
„Ok.! Jesteście gotowi do wyjścia?” Maria pojawiła się na progu pokoju, Max przeklął pod nosem. Jeszcze nigdy nie chciał tak uderzyć głową w ścianę jak w tamtym momencie. Westchnął głośno i zaczął wstawać razem z Liz. Przydał by mu się jakiś drink.
***************************************************************************
„Uff jestem pełna. Steki i pure ziemniaczane... wy dwoje mnie rozpieszczacie.” Maria uśmiechnęła się i wstała z kanapy. Właśnie skończyli oglądać Opowieść Wigilijną, jedząc przy tym górę jedzenia. Liz mogła się tylko uśmiechnąć, była w siódmym niebie. Pomimo zmęczenia od ciągłego zabawiania gości. Zaczęła sprzątać i wynosić talerze do kuchni, gdy usłyszała za sobą kroki.
„Powinniśmy dokończyć naszą rozmowę.” Usłyszała głęboki głos, odwróciła się i zobaczyła za sobą jego twarz, w ręku trzymał talerze.
„Może jutro, dziś mam ochotę wskoczyć w piżamę i poleżeć w łóżku.” Max przytaknął i pomógł jej załadować naczynia do zmywarki.
„Chciałbym zostać w salonie przez chwilę, pooglądać telewizję... mogę?”
„Proszę Cię, czuj się jak u siebie w domu.” Nachyliła się i zrobiła coś czego nie robiła od lat. Pocałowała go lekko w policzek i życzyła dobrej nocy.
Poszła do swojego pokoju. Zamknęła drzwi z westchnieniem.
„Ok., czas pogadać.” Otworzyła oczy, przestraszona i uśmiechnęła się widząc Marię leżącą na jej łóżku.
„Masz prezenty?”
„Oczywiście! Jak myślisz do kogo mówisz?” przechyliła się przez łóżko i wyciągnęła wielki worek wypełniony podarunkami. Liz tylko się uśmiechnęła. Dla Liz to była najlepsza świąteczna tradycja. Podeszła do szafy. Wyciągnęła rolki papieru do pakowania i taśmę. Po rzuceniu ich na łóżko, podeszła do komody i wyjęła ciepłą flanelową piżamę.
„Powiedz mi, co to za napięcie?” zamarła na chwilę słysząc Marii głos. Nie mogła jej okłamać. Maria zawsze wiedziała kiedy Liz kłamie. Wybrała więc zaprzeczenie. „Jakie napięcie?”
„Oh daj spokój Liz. Wisi w powietrzu gdy jesteście w jednym pokoju. Czy coś się wydarzyło?” nastąpiła chwila ciszy, Liz odwróciła się do Marii w piżamie. Wskoczyła na łóżko obok przyjaciółki. Westchnęła głęboko i Maria roześmiała się.
„Wiesz przeszkadza mi, że wciąż wyglądasz tak, jak wtedy gdy miałaś szesnaście lat. Uroczo i niewinnie.” Obydwie roześmiały się, Maria zaczęła wyciągać pakunki z worka, a Liz podwinęła nogi pod siebie, aby nie zmarzły.
„Maria... on jest z kimś związany. Poważnie związany. Przyjechał tu żeby mi powiedzieć, że się żeni.” W pokoju zapanowała cisza. Maria odłożyła trzymany
właśnie w ręku prezent i spojrzała na smutną twarz swojej najlepszej przyjaciółki.
„O mój Boże... mówisz serio?”
„Tak.”
„Hm, jak się czujesz?”
„Co masz na myśli?”
„Daj spokój Liz wszyscy wiedzą że wy dwoje byliście w sobie zakochani odkąd mieliśmy po sześć lat. Jesteście jak pokrewne dusze. Pozwolisz mu odejść i ożenić się? Nie oglądałaś Mój Chłopak Się Żeni?!!”
„Maria ciszej!” Liz wyciągnęła rękę i zakryła desperacko Marii usta, aby ją uciszyć. „Nie jestem gotowa na związek.” Maria pochyliła się nad Liz i potrząsnęła ją za ramiona.
„Posłuchasz siebie? To nie był by związek. To było by ... sama nie wiem, coś o wiele bardziej intensywnego.”
„Wczoraj powiedział mi że mnie kocha.”
„Co??!!”
„Cicho!!!”
„Co?” Maria wyszeptała z oczami szeroko otwartymi z frustracji. „A ty będziesz tu tak po prostu siedzieć?”
„Urządzam mu imprezę zaręczynową jutro wieczorem Maria. Co mam zrobić?” Maria wyciągnęła album. Otworzyła go na stronie ze starymi zdjęciami przyjaciół. Obie spojrzały na dół gdzie było zdjęcie Maxa i Liz obejmujących się, podczas jazdy na łyżwach. Zaczęły się znowu śmiać gdy spojrzały najpierw na siebie a później znowu na album.
„Gdybym wierzyła w znaki, powiedziałabym że te zdjęcia są wystarczającym dowodem na to co powinnaś zrobić. Musisz pozwolić mu się kochać. I ty również musisz go kochać. Nie jesteś w stanie zrobić nic innego.” Maria uśmiechnęła się i zamknęła album.
Sięgnęła do worka i wyciągnęła najnowszego I-poda. „Obie wiemy że Alex jest muzycznym świrem. Pomyślałam że dam mu miejsce gdzie będzie mógł wszystko przechowywać. No i nie będzie musiał kupować czystych płyt.” Pokazała go Liz, która przytaknęła. „A ty co mu kupiłaś?”
„Czyste płyty.” Obie dziewczyny wybuchły śmiechem i wróciły do pakowania prezentów.
Po jakimś czasie prawie wszystkie zostały zapakowane.
„To są ostatnie dwa.” Liz spojrzała na dół, na kosz przed sobą i zaczęła wkładać do niego zapakowane już prezenty. Maria spojrzała na trzymany w ręku prezent i westchnęła głośno. „Liz... nie wiedziałam co mu kupić, bo nawet się z nim nie widziałam przez ostatnie trzy lata.” Liz spojrzała zdezorientowana w Marii oczy „Komu kupić?”
„Michaelowi.”
„Naprawdę coś mu kupiłaś?”
„No tak... nie jestem kompletnie bez serca.”
„Nie... nie ja po prostu myślałam, zapomnij o tym. Pokażesz mi?” Maria podała prezent Liz i skrzyżowała ramiona we frustracji. Potarła oczy i spojrzała na zegarek który pokazywał 2.30 w nocy.
Liz uśmiechnęła się gdy spojrzała na płytę w swoich rękach. Metallica – Na żywo z Londynu. Michael pewnie już ją miał, ale to myśl się liczyła. „Maria to wspaniały prezent. Myślę że będzie zachwycony.”
„Jest podpisany.”
„Co?”
„Spotkałam się z zespołem w studiu. Chyba pracują nad nowym albumem... w każdym razie, namówiłam ich aby podpisali płytę. Więc teraz jest to przedmiot kolekcjonerski.” Liz otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia i spojrzała na Marię. „Michael umrze jak to zobaczy.”
„Mam nadzieję.” Maria zaśmiała się i wyciągnęła rękę po ostatnią rzecz na łóżku. „Co to?”
„Maxa prezent. Kupiłam mu wodę kolońską, tą którą lubi. Upiekłam mu cynamonowe ciasteczka. Dorzuciłam parę starych zdjęć, parę zapachowych świeczek i bransoletkę. Kupiłam ją już parę miesięcy temu.” Otworzyła złote pudełeczko i Maria uniosła brwi ze zdziwienia.
„Przysięgam Liz, lepiej żebyś miała wspaniały prezent dla mnie, po pokazaniu mi tego wszystkiego.” Znowu się roześmiały, a Liz dokończyła pakowanie prezentu dla Maxa.
Wszystkie zapakowane prezenty włożyły do kosza. Opadły na łóżko wykończone.
*********************************************
Zapukał delikatnie do drzwi, oczekując na jakąś reakcję. Nic. Kompletna cisza. Czego się spodziewał. W końcu była 3 rano. Otworzył ostrożnie drzwi, nie wiedząc czego oczekiwać. Uśmiechnął się na widok Liz i Marii śpiących na łóżku. Maria nadal była w tym samym ubraniu, a Liz w piżamie. Podszedł na palcach i poklepał Marię po ramieniu. Pomruczała trochę i w końcu otworzyła oczy, próbując skoncentrować się na jego twarzy.
„Hej, zasnęłaś. Pomyślałem że może chcesz się
przebrać w coś bardziej wygodnego.”
„Podrywasz mnie?”
„Nie przepuścisz okazji, co?” uśmiechnęła się i wstała. Przeszła za Maxem przez pokój po drodze wyłączając światło i zamykając drzwi.
„Przyznaj się Evans, chciałeś zobaczyć Liz w koszulce nocnej.”
„Wcale nie zaprzeczam. Chciałem z wami walczyć gdyby się okazało że jesteście w skąpej bieliźnie a mnie nikt nie zaprosił.” Mrugnął do niej i zaczął iść w kierunku swojego pokoju, gdy poczuł Marii rękę na swoim ramieniu.
„Ona Cię kocha, wiesz. Potrzebuje po prostu odrobinę zapewnienia. Nie miała zbyt wiele szczęścia do mężczyzn. Nie jest gotowa na złamane serce.”
„Nigdy bym jej tego nie zrobił. Przecież wiesz.”
„Ja tak... ale czy ona?”
„Powinna.”
„Byłbyś zdziwiony skarbie, byłbyś zdziwiony.” Uśmiechnęła się i poszła do swojego pokoju, który był dokładnie naprzeciwko pokoju Maxa, gdy stali w progu, z drzwiami prawie zamkniętymi, Maria odwróciła się do Maxa, posłała mu całusa i zamknęła za sobą drzwi.
Może jej słowa miały coś znaczyć. Może nie będzie musiał rezygnować z Liz. W końcu były święta. Mógł chociaż modlić się o cud.