Nowości

:: Max Evans

 15.7.2005 | alex
No co jak co, ale jego to chyba nie muszę opisywać :P W zasadzie główny bohater Roswell. On zaczął to wszystko... Na początku uratował Liz... Był nieformalnm liderem Kosmicznej Czwórki. Zakochał się w Liz itd. Pamiętacie z pewnością pierwsze odcinki, gdy był jeszcze nieśmiałym "outsiderem". Później zaczął się zmieniać... Do tej pory pamiętam teksty typu: "juz nie chodzi w trampkach". Max mimo, że starał się postępować jak najlepiej,nie potrafił ochronić samego siebie. Aż stał się apodytycznym, pewnym swoich racji, samcem (nie mogłem sie powstrzymać, wciąż mam mu za złe ostatnie odcinki drugej serii).
A tak na serio. Co myślicie o Maxie Evansie? Podoba wam się ta postać? Czy uważacie, że naprawdę zawsze miał rację? Co powinien w sobie zmienić, a czego nie? Pamiętacie jego najlepsze i najgorsze momenty? Piszcie, piszcie i jeszcze raz piszcie, bo czytam wasze poprzednie komentarze (na ile mi czas pozwala) i jestem z was dumny :))

Dodaj komentarz


Wasze komentarze

Poprzednie | 1 | 2 | 3 | 4 | Następne

Ciężkim zadaniem jest dokładne przeczytanie naraz wszystkich komentów, więc sorki, jeżeli powtórzę kogoś:)
Dla mnie Max zawsze był tym trochę zagubionym chłopcem z pierwszego sezonu... bardzo chciał sprostać wszystkim zadaniom, ale to byo ponad jego siły, próbował być prawdziwym królem, mądrym, odważnym i w ogóle... Zawsze z nim będzie mi się kojarzyła scena z BABY, IT'S YOU, kiedy mu puszczają nrwy - wtedy, jak go Izzie przyłapuje. Może w trzeciej serii rzeczywiście trochę wydoroślał...
A co do waszej teorii o zdradzie, to zgadzam się z Elą - jak mógł się przespać z Tess skoro kochał Liz??
Liz47

Kwiecie_W wzruszyles mnie ;( Naprawde mnie wzruszyles ;) hehe. Twoja opowiesc o zwierzaczkach w domu u osob nieodpowiedzialnyhc ;) Skad taka historia? Wlasne przezycia ;)))) heeh. Szybko zwierzak staje sie zbedny i uciazliwy coz za trafne przyrownanie do dziecka maxa ;) hehe W koncu Dumbo :))))
voodook

Pewnie sie teraz powtorze i to wiecie ale w teledysku to piosenki ktora jest na poczatku serialu Pogoda na milosc gra shiri :) to tak apropo gdyz rano wlasnie lecial i oogladalam go pierwszy raz :P
czarne_morze

Amen :)
~Olka

Na zakończenie z mojej strony dysputy o Zanie, życzę wam wszystkim moi drodzy, żebyście nigdy nie znaleźli się w podobnej sytuacji co Max. Żebyście nigdy nie uprawiali sexu bez zabezpieczenia, żebyście nigdy nie musieli decydować się na mniejsze zło względem waszego dziecka oraz żebyście zawsze, ale to zawsze postępowali jak należy. A jeżeli wam się to jednak nie uda, to życzę wam, żebyście z taką samą energią jak w tej chwili biczowali siebie ;)
caroleen

Czips a skad wiesz ze Max w chwilach wielkiego szczescia nie placze? ;P W koncu on jest taki wrazliwy i w ogole hihihihi ;)
Kwiat_W

To, ze Max tak sie staral odzyskac syna a pozniej go oodal wcale nie swiadzcy o tym, ze byla top jakas starsznie trudna decyzja. Nieodpowiedzialne osoby tez czesto chca mic np. jakiegos zwuarzka w dmu, nie mysla o tym, ze pozniej trzeba sie nim opiekowac. Szybko zwierzak staje sie zbedny i uciazliwy, a najwygodniejszym rozwiazaniem staje sie oddanie go komus innemu.
Nie twierdze, ze tak bylo w wypadku Maxa, wierza, ze kocal dziecko i chcial dla niego jak najlepiej, ale bylo to glupie! Nieodpowiedizlne, b jak juz pisalem to go wcale nie chroni, a wrecz przeciwnie, pozostawia go bez jakiejkolwiek ochrony.
Kwiat_W

a i o ile pamiętam to się Maxio rozpłakał jak Pan Evans zabrał Zana... to na pewno nei płakał ze szczęścia!
Czips

Ja jeszcze o Zanie. Nie możemy powiedzieć czy oddanie go do adopcji było "dobre" czy "złe". Ale jedno jest pewne, Max nie oddał go, bo tak było mu wygodniej. Od odlotu Tess postanowił odnaleźć syna, często za wszelką cenę starał się z nim skontaktować, nie zważał na uczucia innych. Na pierwszym miejscu był Zan. I chcecie powiedzieć, że nagle, po tym wszystkim, zmienił zdanie? Stwierdził "Eh, już go nie chcę, zabierzcie go"?
Oddanie Zana do adopcji musiało być ciężką decyzją, nawet nie możemy sobie tego wyobrazić. Ale to była jedyna decyzja, jaka wówczas wydawała się słuszna. Przeciez nie chodzilo o to, ze mieszkanie w motelach byloby dla dziecka niewygodne. Max chciał dac synowi szanse na normalne i przede wszystkim bezpieczne zycie. Chcial dla niego jak najlepiej. I w tym wypadku na pewno nie kierował nim egoizm...(wybaczcie literowki, ale klawiatura odmawia mi posluszenstwa)
tara

Tak sobie czytam komentarze i widzę, że większość zarzutów przeciwko Maxowi skupia się wokół tematu "oddanie dziecka do adopcji" i jak to źle zrobił, jaki z niego człowiek bez serca, że zrobił to tylko po to by mieć święty spokój.. A czy nie pomyśleliście, że jego decyzja podyktowana była właśnie tym, że sam był dzieckiem adoptowanym i że przez całe swe życie czuł miłość i wsparcie od "tych ludzi"? Ktoś napisał, że oddając dziecko pozbawił je miłości rodzicielskiej?! Rozbrajające... Nie wyobrażam sobie by ludzie, którzy adoptują dziecko różnili się czymś od rodziców biologicznych. Coś im brakuje? Max, wiedział przecież, że na 99% rodzina, która adoptuje jego syna będzie chciała dla niego jak najlepiej.. O to prosił swego ojca, o znalezienie Zanowi takich rodziców jak oni. Przecież znał to.. sam znalazł się w podobnej sytuacji, ale znalazł rodziców, którzy przygarnęli sieroty, znalazł dom. Dlaczego teraz miałoby być inaczej? Tym bardziej, że nie mieli to być przypadkowi ludzie. Zaraz ktoś powie, że wszystko może się zdarzyć, że pozory mogą mylić.. Fakt, ale czy nie warto zaryzykować? Czy lepiej codziennie narażać życie tej małej istotki, włócząc ją po motelach, przydrożnych barach? Nie wydaje mi się.. Tym bardziej, że znał on to poczucie strachu towarzyszące jemu i jego siostrze, Michaelowi przez całe ich życie. Zawsze trzeba podjąć jakąś decyzję, a z dwojga złego ta wydawała się słuszniejsza.
O reszcie zarzutów nie piszę, bo i po co? I tak niektórzy są tak zacietrzewieni w swej „antymaxowej” krucjacie, że nie przyjmują żadnych argumentów do wiadomości..
Pozdrawiam!
~ADkA

Max-smakowity kąsek(co prawda miał swoje odchyły i wyskoki w bok)ale i tak wiecie oc mam na myśli...:D
LizParker16

Max mhmmmm..smakołyk-to wszystko tłumaczy
~Liz_Parker_16

"A takie myślenie o Tess jak miała Elisabeth ma dokładnie Kwiat o ile pamiętam on jak wilk bronił jej postępowania wieki temu :P"-ja podałam to jako przykład,bo skoro mamy rozumiec i wczuwac sie w sytuacje Maxa,Michela czy też Liz,to tak samo powinno być w przypadku Tess.Ja nie mam zamiaru bronić Harding,to co zrobiła było niewybaczalne,chociaż muszę przyznać,że bez tego była całkiem fajna.(ale o tym kiedy indziej:-))
Elizabeth

Esz to pisalem ja wasz ulubieniec VooDooK, tzn chodzi mi o poprzedniego posta. Zapomnialem sie lognac ;)
voodook

Esz czytalem pobieznie komentarze. Kto uwaza ze Dumbo zdradzil Liz?? Rany przeciez nie byli razem!! Jaka zdrada? Nie rozumiem. To, ze z nia kiedys tam byl tzn ze nie mogl juz nigdy byc z kims innym? rany ludzie spokojnie. Gdyby sie nie zeszli to nie byloby mowie o zdradzie? Czy tez byscie mowili ze on ja zdradzil bo mieli na zawsze byc razem? Dumbo w jednym momencie zle postapil, gdy zobaczyl Kyle i Liz razem w lozku powinien ich oboje zabic :D :D :D ]:->

Ale nikt nie mówił tutaj o tym że Max nei byłby w stanei sie zapopiekować wsoim dzieckiem bo skąd ta pewność? Na pewno umiał by się nim zapopiekować on go nie oddał dlatego że sie bał że nie beędzie umiał go wychowac czy że będzie dla niego balastem, Max oddał Zana bo byl przekonany że z iną rodziną będzi emiał szanse na normalne spokojne życie bez ciągłego uciekania przed swoją osobowością!

A takie myślenie o Tess jak miała Elisabeth ma dokładnie Kwiat o ile pamiętam on jak wilk bronił jej postępowania wieki temu :P
Czips

Powtarzam, jakim mężem dla Liz bedzie ktoś, kto nie potrafiłby zaopiekować się swoim dzieckiem? Chyba marnym.. Megg, Elizabeth - poraz kolejny przyznaję wam rację!

" zmuszając naszych bohaterów do podejmowania tak bolesnych decyzji." - czyli do nieodpowiedzialnego "wykonywania sytuacji zbliżonych do opcji prokreacyjnej"? No sorry! jeżeli znowu ktoś powie, że musieli wyładować stres... No to trzeba było isc sobie w piłkę pograc, pobiegać, poskakać!!! Od tego trzeba zacząć...
maria_deluca

Postawiłam sie w sytuacji Maxa i nadal nie zmieniam decyzji.To by było moje dziecko,moja krew.Nie potarafiłabym oddac Zana,zrobiłabym wszystko żeby go zatrzymać i to by miał spokojne życie,wierzę,że by mi się udało mimo "kosmicznego bałaganu".Do końca życia miałabym wyrzuty sumienia,że gdzieś tam jest mój syn, i nie wiem czy jest szczęśliwy,czy na pewno trafił do dobrej rodziny.Ja po prostu bym nie mogła,miałabym wyrzuty do konca życia.No ale widocznie Max czuł inaczej,mi to zachowanie nie odpowiadało,nie odpowiada i nie będzie odpowiadac...
Rózne zachowania Maxa mogę sobie wytłumaczyć i usprawiedliwić,ale nie to.
Elizabeth

Może, gdybyś Elizabeth wczuła się w postać Maxa i zastanowiła, jak JA postąpiłabym na jego miejscu, przynajmniej w części znalazłabyś odpowiedź Dlatego pisząc o nim, niejednokrotnie stawiam pytania, bo nie sposób skwitować ich, ani prosto, ani jednym tchem. Caroleen zwróciła uwagę na pewną rzecz, której nikt wcześniej nie poruszył. Okoliczności, sytuacja w jakiej się znaleźli !. Gdyby nie nagonka, niepewność jutra, poczucie ciągłego zagrożenia, okrucieństwo ludzi, którzy pozbawili ich domu i sprawili, że nasi bohaterowie czuli się jak ścigane zwierzęta, Max jego syn, Tess i pozostali żyłby spokojnie na Ziemi, a ich problemy podobne byłyby do naszych. To ludzie, dla których każda odmienność stanowi w ich pojęciu zagrożenie, gotowi zdusić ich jak robactwo zgotowali im ten los, zmuszając naszych bohaterów do podejmowania tak bolesnych decyzji.
Ela

Czy nie za bardzo dosłownie odebrałaś moje wypowiedzi? Psychopatycznego mordercę też można zrozumieć, jeśli się tylko pozna jego motywy. A mnie nie do końca o to chodziło, Elizabeth.
Mogę zrozumieć Maxa tylko dlatego, że w moich oczach nigdy nie zrobił nic niewybaczalnego. Nic, najdrobniejszej rzeczy, która świadczyłaby o tym, że ma zły charakter. O Tess nie mogę już tego powiedzieć.
~caroleen

Skoro tak twierdzisz,ze powinniśmy stawiać się na ich miejscu i analizowac wszystko po kolei,to moge też śmiało powiedziec,że Tess miała także swoje powody do zabicia Alexa,oszukania całej grupy i ze to nie było wcale takie złe,bo trzeba ja zrozumiec,postawic sie na jej miejscu i zauważyć to,że nie była zabytnio akceptowana przez Liz,Marie,Michaela,Alexa i wychowana przez mrderce itd.Dobra,ale to nie temat o Harding,jednak z cała pewnością mogę stwierdzić,że w tej sprawie nie zrozumiem Maxa.
Elizabeth

O matko, i z tego wszystkiego aż się zapomniałam zalogowac na dole....
~caroleen

Tego, Elizabeth, nie możesz wiedzieć.
Zacznijmy wreszcie patrzeć na to wszystko jako na splot pewnych wydarzeń, spójną całość. Nie wyciągajmy pochopnych wniosków typu: to dziecko jego i Liz, więc na pewno bardziej je kocha i na pewno nie zostawi. Postępowanie Maxa nie brało się z powietrza. Zawsze było wynikiem otaczajacej rzeczywistości. Zostawił Zana, bo uważał, że tak będzie dla niego lepiej. Zostawił go, bo Zan był człowiekiem, mającym szansę na normalne życie. Można się zastanawiać, na ile to była słuszna decyzja, ale czy tak trudno to zrozumieć? Czasem mam wrażenie, że u niektórych odbiorców ocena i sympatia (bądź antypatia) do danej postaci ogranicza się do zwykłego skomentowania "dobrze zrobił-źle zrobił". Niezbyt głęboka analiza... Łatwo usiąść, spojrzeć i powiedzieć: w życiu bym się tak nie zachowała. Trudniej przyznać, że z innej perspektywy pewne rzeczy nie są już takie oczywiste.
Dla mnie Max to ciągle odpowiedzialny, wrażliwy, myślący, troskliwy, skromny, nieśmiały i zagubiony chłopak. Chłopak, któremu zrzucono na młode barki zdecydowanie za dużo i którego ciągle stawiano przed trudnymi wyborami, wtłaczano w ramy przywódcy. Jak 17-letni dzieciak miał się czasami pod tym nie załamać? Szeczególnie w sytuacjach, kiedy odbierano mu sens życia- miłość Liz, przyjaźń z Isabel i Michaelem, ich wspólne szczęście? Pewnie, poszedł do łóżka z Tess, ale to Liz zabiła w nim wiarę. Tak, oddał Zana do adopcji, ale nikt nie powiedział mu, że może być lepsze wyjście. Jasne, zdruzgotał życie Langleya, ale opętała go myśl o synu. Fakt, nie pozwolił Iz jechać na studia, ale panicznia bał się o jej bezpieczeństwo. Rzeczywiście, nie chciał wracać na rodzinną palnetę, ale Ziemia była jedynym domem jaki znał, jedynym, który kochał. Tak można wyliczać bez końca. Wystarczy tylko chcieć go zrozumieć. Nie uwielbiać, nie chwalić ślepo wszystkiego co robił. Zrozumieć.

Chociaż niebezpieczeństwo byłoby to samo.
megg

Jakby to bylo dziecko jego i Liz,to za zadne skarby by go nie oddali.
Elizabeth

Poprzednie | 1 | 2 | 3 | 4 | Następne