BLOOD BROTHERS - TRANSKRYPT POLSKI [Na korytarzu szkolnym. Liz spotyka Maxa.]
Liz[do Maxa.]: Co słychać?
Max: Nie przyszła.
Liz: Kto?
Max: Pani Hardy, zachorowała. Najbliższe dwie godziny możemy spędzić razem.
Liz: Nie mam teraz wolnego.
Max: Musze ci coś pokazać.
Liz: Chodźmy.
[Max i Liz jadą jakąś drogą, a wokół nich rozprzestrzenia się przepiękny krajobraz.]
Liz[do Maxa.]: Pięknie tu.
Max: To stara szosa. Ojciec często nas tędy woził.
Liz: Nie miałam pojęcia, że mamy w okolicy coś takiego.
Max: Pomyślałem, że choć raz powinniśmy zrobić coś normalnego. Wszystko jest takie...
Liz: Wiem, szalone.
Liz[słyszy w radiu piosenkę, którą bardzo lubi.]: Uwielbiam tę piosenkę.
Max: Ja również.
VOICEOVER: To jedna z tych niewielu chwil, kiedy siedzisz obok tej jednej osoby. Wiatr rozwiewa ci włosy, z radia słychać twoją ulubioną piosenkę i okazuje się, że ta druga osoba też ją uwielbia. I bez względu na to jak szalone było dotychczasowe życie czujesz, że to niezapomniana chwila i , że nic na świecie ci jej nie zabierze.
[Nagle koń pojawia się na drodze.]
VOICEOVER: A jednak.
[Max gwałtownie hamuje i skręca, gdyż nie chciał uderzyć w konia. Jeep zamiast w konia to wpada w jakieś krzaki ale najpierw w jakiś pagórek i potem spada na ziemię. Głowa Maxa leży na kierownicy i się nie rusza.]
[Rozpoczęcie odcinka piosenką Dido "Here With Me".]
[Karetka jedzie z Maxem i Liz do szpitala.]
Sanitariusz 1: Ciśnienie 124 na 84.
Sanitariusz 2 [do Liz.]: Jak się czujesz?
Liz: W porządku. Wyjdzie z tego?
Sanitariusz 1: Na bodźce reaguje normalnie.
[Tymczasem w szkolnym korytarzu Maria spotyka Michaela.]
[Przywitali się i jest krótka cisza między nimi.]
Michael: Pójdę już, mam lekcję.
Maria: Unikasz mnie.
Michael: Nie.
Maria: Klasyczne objawy: nie patrzysz w oczy, zmyślasz powody.
Michael: Dobra i przestań tyle gadać. Unikam cię i dalej będę.
[Telefon Marii dzwoni.]
Maria[do Michaela.]: O nie. Zostań
[Maria odbiera telefon.]
Maria[do Liz ale myślała na początku że dzwoni jej mama.]: Mamo, nie dzwoń do szkoły.
Liz: To ja Liz.
Maria: Zaraz do ciebie przyjdę.
Liz: Miałam wypadek.
Maria: Max? Wypadek?
[Michael wyrywa słuchawkę Marii.]
Michael: Co się dzieje?
[W szpitalu.]
[Wjeżdżają z Maxem do szpitala.]
[Lekarz się pyta co Max ma z a urazy Sanitariusza.]
Sanitariusz: Wypadek samochodowy, uraz głowy z utratą przytomności, skala Glasgow 234, ciśnienie 124 na 84.
Lekarz[do Liz, Maxa przewieziono do sali nr 1.]: Pani jest z nim?
Liz: Tak.
Lekarz: Kiedy stracił przytomność?
Liz: Zaraz po wypadku.
Lekarz: Kim pani jest?
Liz: Przyjaciółkom.
Lekarz[do Sanitariusza.]: Mamy jego dane? Skontaktujcie się z rodzicami. Robimy rentgen, pobrać krew do analizy.
[W szkolnym korytarzu.]
[Dyrektor szkoły podchodzi do pani Topolsky.]
Dyrektor[do pani Topolsky.]: Dzwonili ze szpitala. Dwójka uczniów miała wypadek samochodowy[Topolsky patrzy zdziwiona.]. Max Evans i Liz Parker. Spróbuje dowiedzieć się czegoś więcej.
Topolsky: Wezmę to na siebie.
Dyrektor: Dziękuje.
[Topolsky dzwoni do agenta Mossa.]
Topolsky:[do agenta.] Jedź do szpitala, jest okazja.
[Isabel i Michael wchodzą do szpitalnego pokoju, w którym leżał Max.]
Isabel: Mój boże Max. [do Liz.] Co się stało?
Liz: Koń wyskoczył nam na drogę, Max chciał go wyminąć.
[Michael, Isabel i Liz zauważyli, że pielęgniarka skończyła pobierać krew Maxowi.]
Susan [pielęgniarka]: Jest was za dużo.
Isabel: Jestem jego siostrą.
Susan: Tu jest wstęp wzbroniony.
[Michael postanawia podejść do Susan i jej zaimponować lub chociaż się jej pokazać. Poskutkowało Susan jest "zachwycona" Michaelem.]
Michael[do Susan.]: Wiem, że chce pani pracować ale to dla nas wielki wstrząs. Proszę nam wybaczyć.[Susan się uśmiecha.]
Susan: Starajcie się mówić cicho.
Michael: Dziękuje...[spogląda na identyfikator pielęgniarki.] Susan.
[Susan odeszła z Maxa krwią.]
Michael[do Liz i Isabel.]: Zdobędę krew.
[Tymczasem Agent Moss wchodzi do pokoju szpitalnego "Tylko Dla Personelu".]
Isabel[do Liz.]: Nie mogą mu zbadać krwi.
Liz: Jak sobie radziliście do tej pory?
Isabel: Nic takiego nigdy się nie wydarzyło.
Liz: A jeśli chorowaliście?
Isabel: My nie chorujemy. Potrzebna nam krew. Podmienimy wasze próbki.
Liz: To niemożliwe, płeć dawcy można odróżnić.
Isabel: Więc znajdźmy faceta.
[Tymczasem w szkole Alex rozmawia z potencjalnymi muzykami.]
Alex: Jak do tej pory w Roswell nie ma liczącego się zespołu undergroundowego. Możemy tu utworzyć całą undergroundową scenę.
Słuchacz[do Alexa.]: Chyba nie mam słuchu muzycznego.
Alex: Nawet na pewno dlatego będziesz grał na perkusji.
[Maria podchodzi do Alexa i przerywa mu.]
Maria[do Alexa.]: Choć na chwilę.
Alex[do słuchaczy{potencjalnych muzyków}.]: I tu przechodzę do sedna muzycy muszą mieć panienki.
[Maria idzie za Alexem.]
[Tymczasem Susan w laboratorium patrzy na próbki krwi, żeby sobie poukładać je i rozeznać się w nich{głównie chodziło jej o tą Maxa.}, jednak Michael i szuka próbek krwi Maxa, chwile potem wchodzi Agent Moss przebrany w stroju lekarza i szuka próbek Maxa.]
[Maria i Alex dojeżdżają do szpitala i wchodzą do pokoju Maxa.]
Liz[do Alexa.]: Musisz mi wyświadczyć wielką przysługę.
Alex: Jasne.
Liz[mówi mu to na ucho po cichu żeby nikt nie słyszał.]: Potrzebna mi twoja krew.
[Susan wraca do laboratorium, gdy Agent Moss nadal przebiera w próbkach krwi. Susan widzi Agenta Mossa.]
Susan: Co pan tu robi?
Agent Moss: Przepraszam. [Wychodzi.]
[Alex patrzy trochę się bojąc gdy Liz chce mu nakłuwać rękę i pobrać jego krew.]
Alex[do Liz]: Chętnie załatwię ci miejsce.
Liz: W zeszłym roku już przeszłam kurs.
Alex: Co wy ukrywacie?
Liz: Później ci opowiem.
Alex[widząc że Liz nie może wkłuć igły.]: Wiem, że przyjaciele powinni sobie ufać w każdej sprawie.
Liz: Umiem to robić.
[Zdaje się, że ktoś w ich kierunku się zbliżał. Isabel widząc niezdecydowanie Liz bierze od niej igłę i nakłuwa Alexa
Isabel[do Alexa.]: Lepiej nie patrz.
Liz[do Alexa.]: Dzięki.
Maria[do wszystkich.]: Szybciej.
Isabel: Trochę zakłuje.
[Pobiera jego krew.]
[Z powrotem w laboratorium.]
[Michael zobaczył, że Susan podniosła próbkę Maxa. Postanawia więc wejść.]
Michael: Susan?
Susan: Słucham?
Michael: Chciałem pomówić z tobą na osobności. [gdy Susan podeszła blisko Michaela] Czy zechciałabyś się kiedyś ze mną umówić?
Susan: Chyba jesteś trochę za młody.
Michael: Wiek nie ma tu znaczenia. Zawsze czułem się dużo starszy od swoich rówieśników. I dużo łatwiej rozmawia mi się z prawdziwymi kobietami.
[Michael odsunął się z powrotem do przejścia i wyciąga rękę do Liz, która akurat przechodziła korytarzem z krwią Alexa.] Nie pasuje do dziewczyn w swoim wieku [w tym momencie zamienia próbkę krwi Maxa, która leżała na biurku z próbką krwi Alexa.] co innego taka kobieta jak ty.
Susan: Coś tu nie gra. Miło mi, że tak sądzisz ale... nie mogę.
Michael: Rozumiem.
[Michael chce już wychodzić.]
Susan: Zadzwoń jak skończysz 18-stke.
Michael: Dobrze.
[Michael wychodzi a za nim widać było Agenta Mossa.]
[Tymczasem w poczekalni szpitalnej wszyscy czekają żeby się dowiedzieć jak się czuje Max.]
Liz[do Alexa, który nie wie o co chodzi z tą krwią.]: Powinieneś już wracać.
Alex[po chwili namysłu.]: Mogliby mnie aresztować za to co zrobiłem i tylko tyle macie mi do powiedzenia.
Michael:[do Alexa.] Powiedziała wracaj.
Alex[do Liz]: Fajnych masz tych nowych kumpli.
[Alex wychodzi, Liz za nim i Michael chciał też iść za nim ale Maria go zatrzymuje.]
Maria: Zostaw ich.
Liz: Zaczekaj.
Alex: Dosyć już czekałem i nie doczekałem się.
Liz: Zrozum.
Alex: nie mam zamiaru niczego rozumieć.
Liz: Musisz mi zaufać.
Alex: O co chodzi, o prochy? Pojechaliście na przejażdżkę, Max o mało was nie zabił. A ja was teraz kryje? Nie mogłaś wziąć krwi Michaela bo też jest naćpany, wiec do kogo poszłaś. Stary, dobry Alex, który spełni każdą twoją prośbę i którego w każdej chwili można wykorzystać.
Liz: Nieprawda.
Alex: Więc, choć raz powiedz mi prawdę.
Liz: Zgadłeś, narkotyki.
[Alex odchodzi zdenerwowany.]
Isabel[Woła wszystkich.]: Obudził się.
[W pokoju Maxa.]
Pani Evans[Do Maxa.]: Nawet nie wiesz jak mnie przestraszyłeś.
Max: Wybacz mamo.
Lekarz[który siedział na łóżku Maxa i badał go jeszcze.]: Zdrów jak ryba.
Max: Miałem szczęście.
Lekarz: Kilka godzin temu nie można tego było powiedzieć. Boli cię głowa?
[Max kiwa głową, że nie.]
Lekarz: To dobrze. [do mamy Maxa niedaleko jego łóżka.]Pani synowi nic nie dolega. Wolałbym jednak żeby został tu na noc.[Max słyszy to i nie podoba mu się to.]
Pani Evans: Oczywiście.
Max[do Lekarza i Matki.]: Czuje się świetnie. Nie muszę zostawać.
Pani Evans: Tu decyduje pan doktor.
Max: Proszę, mam masę roboty. Czuje się dobrze. Nie chcę zostawać.
Lekarz: No dobrze. Ale w razie jakiś niecodziennych objawów proszę się ze mną natychmiast skontaktować.
Pani Evans: Bardzo panu dziękujemy.
Lekarz[do Isabel, Michaela, Marii i Liz, którzy czekali w poczekalni z wyjątkiem Marii, która cały czas czuwała z matką przy Maxie.]: Możecie wejść.
Pani Evans[do Isabel.]: Witaj. Wydobrzeje.
Michael[do Maxa.]: Idzie panu na życie?
Liz[do Maxa]: W porządku?
[Matka się patrzy ze zdziwieniem kto to jest, ni znała jej bowiem jeszcze. Max postanawia przedstawić Liz jego matce.]
Max: Mamo, poznaj Liz.
Liz[do Pani Evans.]: Miło mi.
Pani Evans: Mnie również.
[W korytarzu szpitalnym wszyscy zbierają się już do wyjścia.]
Liz[do Maxa.]: Tak się bałam.
Max: Nic mi nie jest.
Isabel[do Maxa]: Chodźmy mama czeka.
Maria[do Michaela.]: Zostawiłam kluczyki w torebce na stoliku. Byliśmy wtedy w samym środku zamieszania.
Michael: Pójdę, wsadźcie go do wozu.
[Michael wraca i widzi zasłonięte łóżko, na którym leżał Max i cień kogoś, jakby czegoś szukał ten ktoś. Podnosi zasłonę i widzi Agenta Mossa studiującego kartę Maxa i innego agenta grzebiącego w śmieciach.]
Michael[do dwóch agentów.]: Zapomniałem torby.
[W domu w Maxa pokoju. Max, Michael i Isabel rozmawiają o wypadku Maxa.]
Michael: Mówię wam to był ten sam facet, który kiedyś lazł za mną do kafeterii. A ten drugi wcześniej szukał krwi Maxa. Teraz gapił się w jego kartę zdrowia.
Max: Niczego nie znajdą.
Michael: Tak blisko jeszcze nie byli.
Max: Przepraszam.
Isabel: To nie twoja wina.
Michael: Musimy coś z tym zrobić.
Isabel: Możemy tylko uciekać.
Michael: Nie, możemy dowiedzieć się wszystkiego przed nimi.
Isabel: Nie posuwajmy się za daleko.
Michael: Chcę wiedzieć z kim walczymy? Pierwszy raz nadarza się okazja.
[W jakieś bocznej ulicy nocą Topolsky zatrzymuje się samochodem żeby Agent Moss mógł jej złożyć raport.]
Topolsky: Ciekawy dzień. Jak poszło?
Agent Moss: Pobrali mu krew do analizy, nic szczególnego. Ale mogli coś zmajstrować.
Topolsky: Jak to?
Agent Moss: Było ich pięcioro. Robili sporo szumu. A potem sprowadzili jeszcze jednego. Wysoki, trochę dziwny.
Topolsky: Alex.
Agent Moss: Mogli podmienić fiolki?
[Tymczasem następnego dnia w szkole w czasie lunchu. Alex siada obok Kyla.]
Kyle[do Alexa.]: Uwaga szpieg.
Alex: Po prostu jem.
Kyle: Na pewno Liz cię wysłała żebyś dowiedział się czy się wygadałem.
Alex: W okolicy nie było nikogo znajomego więc się przysiadłem. Z czym się miałeś wygadać?
Kyle: A najgorsze, że wysłała do mnie rezerwę, ciebie nawet nie Marie. Odeśle cię do kwatery głównej z następującą wiadomością, powiedz Liz że nie jest dziewczyną za jaką ją brałem, że stała się jakaś...
Alex[uzupełnia Kyla.]: Obca.
Kyle: Niezły jesteś. Bierzesz mnie pod włos. Wybacz stary ale nie połknę przynęty. [Kyle wstaje.] Nie uwierzę żeby Liz cię nie wtajemniczyła. Aż taki głupi nie jestem.
[Całe wydarzenie obserwowała z góry Isabel.]
[Tymczasem Max i Liz stoją przed sklepem jak na zakupach lecz chcieli się dowiedzieć czy Agent Moss ich śledzi.]
Max[do Liz.]: Patrz na wystawę. Jest. Śmiej się jakbym opowiedział ci kawał.
[Liz śmieje się.]
Max: Musimy go zgubić.
Liz[cała rozbawiona.]: Myślisz, że się uda?
Max: Jest tylko jeden sposób żeby się przekonać.
[Max i Liz idą do ośrodka ufologicznego. Agent Moss idzie za nimi.]
[Liz i Max weszli już i biegną szybko żeby się schować przed nim.]
Max: Idziemy.
Mówca[mówił przez mikrofon do turystów znajdujących się w ośrodku ufologicznym.]: Mimo, że prawdę się przed nami ukrywa rząd federalny będzie w końcu zmuszony wyjawić wszelkie znane sobie szczegóły i upublicznić materiały, którymi dysponuje.
[Maxowi i Liz udało się zgubić Agenta Mossa.]
Max[do Liz.]: Udało się.
[Tymczasem na zewnątrz ośrodka ufologicznego Michael i Maria czekają aż Agent Moss wyjdzie i będą go śledzić. Siedzą w Marii samochodzie.]
Michael[do Marii.]: Jest.
Maria: Ten?
Michael: Nie wierzysz mi?
Maria: Nie ale jest niezły.
Michael: Gdyby nie to, że potrzeby nam twój samochód...
[Wchodzi Isabel do samochodu.]
Isabel: Droga wolna.
Maria: Chyba trochę przesadziłaś.
Isabel[do Marii.]: Jedź za nim.
Michael[do Marii także]: Tylko nie za blisko.
Maria: Spokojnie, nie pierwszy raz kogoś śledzę.
[Maria ubrała sobie przeciwsłoneczne okulary i przez pomyłkę pojechała na wstecznym, co dało powód Isabel i Michaelowi do zmartwień.]
Isabel[do Marii.]: Jak pojedziemy do tyłu to na pewno nas nie zobaczy.
[Pojechali za nim.]
[Tymczasem na zewnątrz jakiegoś motelu. Czekają na Agenta Mossa aż wyjdzie w końcu ze swojego pokoju i pojedzie gdzieś, żeby mogli spokojnie wejść.]
Maria[do Michaela.]: Długo będziemy tu siedzieć?
Michael: A co masz randkę?
Maria: Może.
[Isabel nie może tego już więcej słuchać.]
Isabel: Słuchając was dochodzę do wniosku, że to ja jestem tu najbardziej poszkodowana.
Maria: Nigdy nie wyjdzie. [Właśnie w tym momencie wyszedł.]
Michael[do Marii]: Nigdy?
[Agent Moss odjeżdża gdzieś samochodem. Wszyscy się schylają gdy przejeżdża obok samochodu Marii.]
[Tymczasem w szkolnym korytarzu. Liz i Max rozmawiają razem.]
Liz[do Maxa.]: Mam angielski, a potem muszę zastąpić Marię.
Max: Ja mam trygonometrię.
Liz: Spotkajmy się w kafeterii.
[Max chciał już odejść jednak Liz go woła.]
Liz: A może zjesz tam obiad? Księżycowy hamburger, saturiańskie prażynki i merkuriański shake?
Max: Nie kuś. Muszę wracać do domu. Zdaniem mamy powinienem jeszcze odpoczywać.
Liz: Kiedy cię zobaczyłam tam w wozie, nie mogłam złapać powietrza.
Max: Nie miałem jeszcze okazji podziękować ci za tę całą akcję.
Liz: To zasługa Alexa. Zawsze można na niego liczyć. Max? [Chciała się chyba spytać Maxa czy może Alexowi powiedzieć prawdę o nim Isabel i Michaelu.]
Max: Nie możemy mu powiedzieć.
Liz: Wiem.
Max: Ale coś powiedzieć musimy.
Liz: Kłamać?
Max: Isabel widziała jak rozmawiał dziś z Kylem.
Liz: Zawdzięczasz mu życie.
Max: Wiem, że nie jest ci łatwo ale proszę.
Liz: W szpitalu powiedziałam mu, że chodzi o narkotyki.
Max: Uwierzył?
Liz: Chyba tak.
Max: Naprawdę mi przykro.
Liz: Chyba tak właśnie się czuje człowiek kiedy ktoś inny nie jest mu obojętny.
Max: Chyba tak.
[Liz wchodzi do klasy anielskiego.]
[Tymczasem w motelu Michael i Maria włamują się do pokoju Mossa.]
Maria[do Michaela.]: Po co właściwie mnie zabrałeś?
Michael: Będziesz nas pilnować.
Maria: A Isabel?
Michael: Im więcej oczu tym lepiej. [Michael stoi przed drzwiami pokoju Mossa i otwiera ja za pomocą swych zdolności.]
Maria: Ty mi nie ufasz. Isabel kazałeś obserwować a mnie...[Wciąga ją do środka pokoju i zamyka za nią drzwi .]
Michael: Pokrzycz jeszcze głośniej. Stój tu i patrz.
Maria: Znowu wybrałeś jakiś tani motel.
Michael: Tylko mnie nie wydaj, stracę dobre imię.
Maria: Czego tu szukasz?
Michael: Jakiejś informacji co to za gość.
Maria: Nalepki przy bagażu.
Michael[po chwili gdy to sprawdził.]: Zero nalepek.
Maria: [gdy widzi, że Michael przegląda rzeczy w jego kosmetyczce.]O facecie sporo mówi jego toaleta. Powinieneś to przemyśleć. Ale jeszcze więcej dowiesz się z karteczek przy telefonie.
Michael: Lepiej patrz czy nie wraca.
Maria: Byle sprzątaczka wie, że szukanie najlepiej zaczynać od śmietniczek.
Michael[bierze kosz i wysypuje z niego śmieci.]: Nazywa się Moss.
Maria: To imię czy nazwisko?
Michael: Nie wiem.
Maria: Szukaj dalej Sherlocku. [widzi, że Michael ma jakąś kartkę.] Co to?
Michael: Jakiś numer telefonu. Miejscowy.
[Maria bierze telefon i wybiera ten numer.]
Michael: Co robisz?
Maria: Dowiemy się do kogo należy.
Telefon: Topolsky, słucham.
[Maria odkłada słuchawkę cała zaskoczona.]
Maria: Topolsky, tak jak ta ze szkoły. Albo więc traktuje pracę bardzo poważnie albo nie jest żadnym szkolnym pedagogiem.
[Topolsky idzie koło jakiś stolików i zauważa Alexa siedzącego najwyraźniej samemu.]
Topolsky[do Alexa.]: Najbardziej w pączku uwielbiałam nadzienie. Mogę?
Alex: Jasne.
[Topolsky wsypała jakieś prochy do picia Alexa, jak on przestawiał torbę żeby ją puścić to wtedy ona mu to wsypała.]
Topolsky[gdy już usiadła.]: Wciąż chcesz brać udział w zajęciach z programowania. Zapisałam cię.
Alex: Dziękuje, że zadała sobie pani tyle trudu z mojego powodu.
[Wzniosła toast i on wypił to picie z jakimiś prochami a ona swoją kawę.]
Topolsky: Dobremu na dobre wszystko wychodzi. Słyszałam co zrobiłeś dla Maxa.
[Alex się prawie zakrztusił piciem ze zdziwienia.]
Alex: Naprawdę?
Topolsky: Pojechałeś tam zaraz po wypadku, zresztą chyba nie tylko ty?
Alex[patrzy się podejrzliwie na Topolsky.]: Od kogo pani...?
Topolsky: W szkole szybko wieści się roznoszą. Zawsze chętnie o tym porozmawiam.
Alex: Po prostu chciałem się dowiedzieć jak się czuje.
Topolsky: Nie sprzedawaj się tanim kosztem. Właśnie w takich wypadkach poznaje się prawdziwych przyjaciół, a szczerze mówiąc bardzo martwię się o Maxa.
[Podchodzi Liz i przerywa Topolsky wywiad z Alexem.]
Liz[do Topolsky.]: Mówi pani o Maxie? Już czuje się dużo lepiej. Wrócił nawet na zajęcia. Nie ma powodów do zmartwienia [w tym momencie Liz patrzy się na Alexa takim spojrzeniem jakby miał potwierdzić to co mówiła.].
Topolsky[do Liz.]: Przeżyłaś wstrząs, wszystko w porządku?
Liz: Całkowicie.
Topolsky[już chciała odejść ale jeszcze podeszła do Alexa i mówi cos do niego.]: Wpadnij później do mnie, porozmawiamy sobie.
Liz[do Alexa, gdy Topolsky już odeszła.]: Proszę.
Alex: Psychoanalityk powiedziałby leczenie cię przypłacam własnym zdrowiem psychicznym.
Liz: Przepraszam za wszystko.
Alex: Ulżyło ci?[Alex chciał już odejść ale podąża za nim Liz.]
Liz: Muszę się dowiedzieć czy nie powiedziałeś nikomu o tym co zaszło w szpitalu? No wiesz... o tych prochach.
Alex: Czy teraz wszyscy będziemy kryli Maxa? Ja i Kyle.
Liz: Kyle, dlaczego?
Alex: On też wie. Jak długo chcecie to przed wszystkimi ukrywać?
[Alex zaczyna krwawic z nosa.]
Liz: Co to, pomóc ci?
Alex: Nie musisz, sam sobie poradzę. [Alex idzie do męskiej toalety żeby wyczyścić sobie nos.]
Baseballista[do Alexa o jego nosie.]: Uprawiasz boks czy co?
Alex: Jasne. Niedojda.
[Alex wrzuca chusteczkę w krwią do kosza na śmieci i Topolsky wyjmuje ją.]
[Tymczasem w kafejce Michael tłumaczy co on znalazł z Marią Isabel i Maxowi a Maria opowiada to Liz.]
Michael: Sprawdziłem śmieci to najlepsze źródło informacji.
Maria: Ufoludek gapi się na szczoteczkę do zębów więc mówię mu, żeby zajrzał do śmieci. I co widzimy?
Michael: Numer telefonu. Pomyślałem, że najlepiej zrobię jeśli tam zadzwonię.
Maria: Siedziałby tam do tej chwili gdybym nie zadzwoniła. Oczywiście przylepił się do mnie.
Michael: Słabo słyszałem bo przylepiła się do słuchawki ale znam ten głos.
Maria: Jasne jak słońce.
Michael: Topolsky.
Maria: Właśnie, co za zakłamana baba.
Michael: Nie ufaj blondynkom.
Max: Czyżby?
Maria: Wyczułam ją już pierwszego dnia.
Liz: Niedobrze.
Max: Ciekawe ile już wie.
Michael: I kto jej powiedział?
Isabel: Albo komu ona powie.
Liz: Był z nią Alex. Rozmawiali o Maxie.
Maria: Alex nie jest kapusiem, poza tym niewiele wie.
Max: Liz wmówiła mu, że chodzi o narkotyki.
Isabel: Pięknie, mama i ojciec się ucieszą.
Max: On nic nie powie.
Liz: On nic nie powie.
Michael[do Maxa.]: Daruj sobie, wpadliśmy.[Michael odchodzi.]
[Tymczasem Alex puka do biura Topolsky i wchodzi.]
Alex[do Topolsky.]: Chciała mnie pani widzieć?
Topolsky: Zamknij drzwi[Alex zamyka drzwi.]. Siadaj.
Alex: Za kilka minut mam chór, więc...
Topolsky: Alex, wiem o wszystkim. [Alex siada.]
Alex[gdy już usiadł.]: Tzn. o czym?
Topolsky: O szpitalu, o pobraniu krwi, o tym co zrobiłeś dla Maxa i dlaczego? Chyba masz świadomość w co wdepnąłeś. Chce ci pomóc. Poznam cię ze swoimi przyjaciółmi.
Alex: Co to za przyjaciele?
Topolsky: Na pewno nie Szeryf. Chce żebyś czuł się bezpiecznie.
Alex: Nie mogę?
Topolsky: Czy w obecności Maxa ktokolwiek może. Opisz tu wszystko co wiesz i podpisz się pod tym.
[Topolsky daje mu kartkę papieru i widzi, że Alex nie wykazuje zainteresowania.]
Topolsky: Nie musisz dzisiaj. Wiesz, gdzie mnie znaleźć. Pomyśl jednak kogoś chcesz chronić, czy prawdziwy przyjaciel postawiłby cię w takiej sytuacji.
Alex: A ci pani przyjaciele? Kim są?
Topolsky: Ludźmi godnymi zaufania, jak ja.
[Alex wychodzi i podchodzi do swojej szafki, do której wkłada głowę, podchodzi do niego Max.]
Max: W porządku?
Alex: Nie do końca.
Max: Chyba musimy pogadać.
Alex: O czym?
Max: O tym co dla mnie zrobiłeś.
Alex: No właśnie. O co chodziło?
Max: Uratowałeś mi życie.
Alex: Ty moje schrzaniłeś.
Max: Nie chciałem.
Alex: Przyszedłeś żeby mnie wystraszyć? Mam zapomnieć, że oddałem za ciebie krew tak? Za późno Max. Ona już wie.
Max: Kto?
Alex: Topolsky.
Max: Powiedziałeś jej?
Alex: Raczej ona mnie, chciała żebym coś podpisał.
Max: Podpisałeś?
Alex: Teraz i ty wiesz co znaczy niepewność?
Max: Chce cię tylko chronić.
Alex[szepcząc Maxowi na ucho.]: Jesteś jednym z wielu.
[Alex odchodzi.]
VOICEOVER: Zadziwiające jak bardzo jedna chwila może zaważyć na przebiegu wypadków. Przypadkowy koń może sprawić, że tożsamość Maxa zostanie ujawniona.
[Liz podchodzi do jego szafki i wkłada mu kartkę.]
Gdyby tak jeszcze zdarzyło się coś co przynajmniej nie pogorszyłoby biegu wypadków.
[Alex pokazuje się w kafejce zanim zdążyli otworzyć.]
Liz[do Alexa.]: Dziękuje, że przyszedłeś.
Alex: Spotykaliśmy się tu setki razy ale dziś to nie to samo.
Liz[po chwili.]: Przyjaźnimy się chyba od czwartej klasy.
Alex[uzupełnia Liz.]: Poznaliśmy się jeszcze w trzeciej. Ale wcześniej mnie nie zauważałaś.
Liz: Przychodziłam do ciebie z każdym problemem.
Alex: Do niedawna.
Liz: Nieprawda. To co się wydarzyło w szpitalu to najpoważniejsza rzecz jaka mi się w życiu przytrafiła. I zadzwoniłam do ciebie. Nikogo innego nie śmiałabym o to poprosić. Jesteś mi bardzo potrzebny, nawet jeśli nie mogę ci wszystkiego wyjaśnić.
Alex: Z powodu Maxa?
Liz: Maxa zostawmy w spokoju tu chodzi o nas. Mówiłam ci, że to nie jest proste ale może jest. Jest dobra strona i zła strona, jeśli wybierzesz złą wszystkich nas spotka coś strasznego. Błagam cię, jeśli 5 lat przyjaźni coś dla ciebie znaczy zaufaj mi. Przysięgam, że jestem po dobrej stronie.
[Alex puka do biura Topolsky i wchodzi.]
Alex[do Topolsky.]: Przemyślałem to co pani mówiła, nie martwię się o siebie. Chodzi mi o Liz. Jeśli wszystko powiem co się z nią stanie? Co wtedy zrobią pani przyjaciele.
Topolsky: Przesłuchają ją, poddadzą zapewne jakimś testom żeby sprawdzić czy nie wyrządzono jej krzywdy.
Alex: Bez policji?
Topolsky: Bez.
Alex: Ale jeśli tu chodzi o narkotyki, bo przecież o to chodzi prawda?
Topolsky: Napisz co wiesz[daje mu kartkę i ołówek.], my zajmiemy się resztą.
[Ktoś puka do drzwi Topolsky okazuje się, że jest to Liz.]
Topolsky[do Liz.]: Coś się stało? [Liz patrzy się na Alexa, jakby go nienawidziła.]
Liz: Muszę z panią porozmawiać. W cztery oczy to ważne.
Topolsky[do Alexa.]: Zaraz wrócę. Pracuj dalej.
Topolsky[do Liz.]: O co chodzi?
Liz: nie wiem co powiedział pani Alex ale powinna pani o czymś wiedzieć.
Topolsky: Słucham.
Liz: Ostatnio Alex bardzo się zmienił. Zachowuje się jak paranoik. Przyjaźnimy się od wielu lat a w tym roku zbliżyłam się z kilkoma innymi osobami i chyba poczuł się nieco zraniony. Nie zwierzał się pani z tego?
[W biurze Topolsky, Alex siada za jej biurkiem.]
Topolsky: Wiesz, że nie mogę rozmawiać z dwiema osobami jednocześnie.
Liz: Rozumiem. Po prostu boję się, że może powiedzieć coś co wyrządzi komu innemu krzywdę.
Topolsky: Oboje znamy Alexa, myślę że postąpi właściwie.
[Alex łączy się z Internetem za pomocą jej komputera.]
Liz: Nawet pani nie wie w jakim on teraz jest stanie.
Topolsky: Niech mówi sam za siebie.
[Alex stara zobaczyć maile Topolsky.]
[Pojawił się jednak komunikat "Twoja Skrzynka jest pusta".]
Alex: Cholera.
Topolsky: Muszę wracać.
Liz: Chwileczkę nie możemy porozmawiać dłużej?
[Topolsky kapnęła się, że coś nie gra i szybko idzie do Alexa. A ten odwraca wyświetlacz monitora tak, że możemy zobaczyć na nim logo FBI{"Akta FBI zakodowana poczta wysłana"}. Po chwili nadchodzi Liz.]
Topolsky[do Alexa.]: Jeśli myślisz, że sobie pomogłeś mylisz się. Igracie z ogniem.
Alex: Co FBI robi w Roswell?
Topolsky: Ta sprawa nie skończy się tylko dlatego, że odkryliście kim jestem. Byłam po waszej stronie. Mam nadzieje, że po moim wyjeździe Maxa nie złapie ktoś dużo gorszy.
[Topolsky odchodzi do góry po schodach a Alex nadal nie doczekał się wyjaśnień od Liz.]
Alex[do Liz, gdy Topolsky już poszła.]: A teraz powiedz mi o co chodziło z Maxem, z Topolsky i z tym całym FBI albo przysięgam, że to koniec naszej przyjaźni.
Liz: Nie mów rzeczy, których...
Alex: Których będę żałował? Ja nie żartuje. Albo powiesz mi prawdę albo z nami koniec.
Liz: Nie mogę.
[Odcinek kończy się jak Alex odchodzi od Liz i Liz zastanawiającą się jak daleko jeszcze pójdzie by ochronić Maxa.]
[Koniec odcinka.]
|